środa, 26 września 2012

Zmiana żłobka

A właściwie przejście z klubu malucha do żłobka. Byłam z tego pierwszego bardzo zadowolona, ale niestety był daleko, a teraz mi pod nosem - jakieś 10-15 min spacerkiem - otworzyli nowy żłobek. Mikołaj dostał się do grupy Raczków 18-24 miesiące, zdecydowana przewaga chłopców. Wyjdzie trochę drożej, ale za to z wyżywieniem i nie muszę na autobus wydawać. Poza tym jak go zaprowadzę na 5 godzin, to 4,5 moje, a tak traciłam sporo na dojazd, a że idzie jesień/zima i do tego ciąża, to się przenosimy. 
Dzisiaj był dzień oswajania (jeszcze z rodzicami), zaledwie 2 godzinki, ale M sporo szalał. Najpierw młotkiem coś majsterkował i wbijał, potem się do niego kolega dołączył, przerzucił się na klocki, motoro-rower, jeździk, piłkę, tańczenie. Jakoś w połowie było jedzenie wspólne. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Panie sympatyczne i mają podejście do dzieci. Jedna jest jakoś w moim wieku, a druga starsza - budzi zaufanie i przypomina mi moją ciocię ;) Zobaczymy jeszcze jutro i w piątek, a od poniedziałku na dłużej, pewnie z 5-6 godzin, może czasami mniej, ale to się okaże. 
Wszystko jest dobrze zaplanowane, poza salą zabaw jest sypialnia, a do tego specjalne pomieszczenie na kurtki i buty - każdy ma swoją szafkę. Do tego szufladę na pieluchy, chusteczki, ubranka na zmianę. Łóżeczka też są przypisane i na każdym własna pościel, piżamka i zabawki ewentualnie.

Jeśli chodzi o ciążę, to na razie wszystko dobrze. Odebrałam wyniki i mam wszystko w normie. Niestety dzisiaj na jakiś czas wróciły mdłości. Przeszły, więc na specjalne zamówienie męża - domowa pizza, już ciasto rośnie, pieczarki i inne dodatki gotowe. Waga bez zmian :)

piątek, 21 września 2012

Język gestów tylko dla wtajemniczonych

Chyba każda rodzina ma typowe dla siebie zachowania, gesty, powiedzonka, wewnętrzne żarty, historyjki. Komunikacja dziecko-rodzice rządzi się specyficznymi prawami. Często tylko mamy rozumieją, co ich syn/córka próbuje przekazać. Są słowa i gesty uniwersalne typu: papa, opa, mama, da da, mniam mniam z głaskaniem brzuszka itd. Mikołaj potrafi też oznajmić, że czegoś nie ma słownie (tradycyjne i zrozumiale "nie ma") i za pomocą rąk (rozłożenie i pokazanie pustych, czasami z pytaniem "gdzie" i wzruszeniem ramion w tym geście), ostatnio powiedział "banana nie". Ma też swoją składnię, np. "ma ma" nie oznacza mamy a zaprzeczenie "nie ma" i prośbę o dokładkę, bo tam gdzie nie ma, ma być - niby logiczne, a nie wszyscy wiedzą o co mu chodzi. Oczywiście jest też piękne wyraźne "mama" i "tata". 
Część gestów rozumieją tylko najbliżsi, bo tworzą się przypadkowo. Wołanie raz dwa trzy - odpowiednio zmienione na "ja dwa tsyyy" lub coś w tym stylu, ale z odpowiednią intonacją - oznacza, że zaraz nastąpi rzucenie się na stertę poduszek, na mamę, do wody lub atak na stojącą miękką przeszkodę. "Bam" - idziemy do małego pokoju i się bawimy na tymczasowym posłaniu cioci - biedna na ziemi została położona, z pokazaniem kto ma gdzie się położyć, czyj jest który jasiek i czy przykładamy do niego głowę na ziemi, ścianie, krześle... o dziwo każdy wie o co chodzi i co ma robić.

sobota, 15 września 2012

Bezsilność

Wraz z pojawieniem się na świecie Mikołaja często czuję się wyjątkowa, potrzebna, niezastąpiona, kobieca, kochana, silna. Czasami jednak zdarzają się chwile, gdy jestem bezsilna i boję się o niego. Dzisiejsza noc zalicza się do takich momentów mojego życia. Mały obudził się około 4 z płaczem, cały drżał z zimna, mimo że w pokoju było ciepło, a on był przykryty. Nie pomagało tulenie, noszenie, nie chciał niczego pić, ani mleka, ani wody. Nic. I cały czas się trząsł. W takich chwilach dociera do mnie jak mały i bezbronny jest, choć gdy biega i się śmieje wydaje się już taki duży i silny. Czułam się całkowicie bezradna. Nie wiedziałam jak mogę mu pomóc i to było straszne. Nie mówi, więc jedynie instynktownie mogliśmy zgadywać co się dzieje.

środa, 5 września 2012

Pierwsza wizyta u ginekologa

Pierwsza w tej ciąży, bo w ciąży już na 100% jestem. Tak jak się spodziewałam, jest odrobinę niższa (wcześniejsza) niż sugerowałby to termin ostatniej miesiączki, ale do tego zdążyłam się przyzwyczaić. Prawdopodobny termin porodu wg USG to początek maja. Zakładając optymistycznie, że wszystko dobrze się ułoży i nie będzie gorzej niż w pierwszej ciąży, powinnam spokojnie zdążyć z przeprowadzką w grudniu/styczniu jeszcze w miarę mobilnym stanie :) A pod koniec czerwca jako tako wyglądać na ślubie siostry. To jednak odległe plany. Na razie z radością patrzę na zdjęcie i kartę ciąży, tym razem fioletową, pierwsza była niebieska - akurat trafiona w płeć. Trochę się obawiam przepowiedni ginekologa, że skoro pierwsze dziecko było duże i rodziłam naturalnie, to i drugie może być spore, a mimo wszystko bez cięcia. Właściwie to cesarki nigdy nie chciałam, ale rodzenie ponownie 4350 g noworodka mi się średnio uśmiecha.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...