Nie pisałam, bo byliśmy u mojej mamy. Mikołaj uwielbia pobyty u babci. Nawet kilka godzin w samochodzie mu nie przeszkadza, bo "jedzie do babci", może być grzeczny, zasypia, rozgląda się, pociesza Dominika, je - przeważnie jest tak spokojny, że aż dziwne :) Właściwie mnie to nie zdumiewa, bo sama uwielbiałam wypady na wieś. Babcie coś w sobie mają, zawsze się u nich czułam taka zrelaksowana, bezpieczna, a ile atrakcji! Wprawdzie moja mama nie jest typową/stereotypową(?) babcią z kurami, ogródkiem itp., ale poszaleć można. Jest mała działka przy domu, a w niej latem pomidorki (dostałam też w donicy i na tarasie podlewał i zbierał codziennie kilka cudownie słodkich), poziomki, kwiaty, a teraz były tak lubiane przez niego jabłka. I żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia jak je zrywał z szerokim uśmiechem i zachwytem na twarzy, a jednocześnie w skupieniu, bo to tak ważna czynność.
Poza tym w pobliżu jest las, co aż taką atrakcją nie jest, bo mieszkamy koło puszczy, ale u babci jest jednak inaczej. Byliśmy we czwórkę na spacerze. Dominik w chuście, Mikołaj z piłką. Pograliśmy trochę na Orliku, szanse nie były wyrównane, bo 2:2, w tym ja z małym w chuście, więc ta pomoc raczej utrudniała, ale co tam. Wynik mimo wszystko był wyrównany, bo mąż nie chciał mi zrobić krzywdy mocniejszą piłką, a Mikołaj choć kopnięcie ma wspaniałe jak na 2,5 latka, to jeszcze sobie z nim radzę. Za to obronił kilka moich strzałów, mąż miał więcej problemów, ale go nie oszczędzałam ;) Powrót z boiska i placu zabaw, koło szkoły, do której "chodziła mamusia jak była mała" - i to prawdą częściową jest, ale na tym placu zdecydowanie się nie bawiłam, bo go jeszcze nie było, jednak to nieistotne szczegóły - lasem. A w nim... tyle grzybów! Poznawaliśmy i szukaliśmy różnych, najbardziej spodobały się chyba muchomory, takie piękne czerwone, ale na szczęście obowiązywała zasada nie dotykamy, a jedynie oglądamy i szukamy, a jadalne zabieramy ze sobą i tu cała skomplikowana akcja. Miałam okulary, więc widziałam lepiej od Tomka i w związku z tym nieskromnie się przyznam, że znalazłam najwięcej, ale też grzybobranie uwielbiam. Kierowałam Mike'a w danym kierunku, by mógł "znaleźć" grzyby, potem go zbierałam, a on podawał tacie, który dzielnie niósł. Babcia oficjalnie się ucieszyła, ale pewien problem miała, bo co zrobić z kilkunastoma grzybami? Padło na suszenie.
W ramach pobytu wyjechaliśmy też do Juraty, ale to zasługuje na odrębny wpis, bo dużo się działo.
W ramach pobytu wyjechaliśmy też do Juraty, ale to zasługuje na odrębny wpis, bo dużo się działo.
Niepostrzeżenie Dominik skończył 5 miesięcy. Jakoś nie piszę o każdej miesięcznicy, nie rozpisuję się nad postępami, ale je zauważam. Jednocześnie skończyliśmy cykl szczepień i na jakiś czas mamy spokój. Przy okazji było ważenie i... 9 kg! Czyli podoił swoją masę urodzeniową, Wielki Człowiek :) Ubranka na 74/80 co w połączeniu z nadchodzącą jesienią wiązało się z porządkami w szafie i wymianą ubranek. Dobrze, że pieluch nie muszę zmieniać, a jedynie w części napki zapinam na kolejny poziom.
Podobnie jak kiedyś u Mikołaja moja mama odkryła miłość Dominika do piłki. Czyli trzymanie Szkraba i jego nóżkami delikatne jej kopanie, odbijanie. Wszystko przy głośnym śmiechu Malucha. Różnica była jedna, pomagał w tym Starszy Brat i bardzo się przy tym cieszył. Ponieważ Dominik już całkiem ładnie siedzi pobujali się razem na ogrodowej huśtawce (przy asekuracji). Pobyt był bardzo udany, choć krótki, za to jak intensywny. I bez wózka, bo nie chcieliśmy się cisnąć. Chusta w zupełności wystarczyła, a że i nad morzem byliśmy, to wózek+piasek na plaży i tak nie był wskazany.
[Zdjęcia wstawię - jeżeli jakieś ciekawe będą później, bo "Pan Mąż" zabrał aparat... ;) Ha i zdjęcia cudne, a na każdym uśmiech dziecka i nie ma, nic nie wstawię, bo tak jak siebie pokazuję sporadycznie, tak maluchów raczej unikam.]
czekam niecierpliwie na fotki;) 9 kg i ubranka na 80 cm? Ale Wam rośnie szkrab! Mój też był taki duży, obecnie przymierzam się do motania na plecach, ale nie potrafię zarzucić go sobie na plecy;) Taki wyjazd na wieś do rodziców to musi być fajne. Moi niestety mieszkają w mieście, a gościnnej rodzinki z domem na wsi niestety nie mamy;)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie jutro idę na warsztaty, nauczyć się motania na plecach, bo mi te ponad 7 kg na piersi już ciąży i zasłania głową widoki...
UsuńOj! Rośnie, rośnie :) Na maminym mleku ;)
UsuńNa plecach już kilka razy motałam i idzie nam całkiem dobrze. Nawet na spacerze byłam tak, ale jednak jeszcze wolę ten kontakt, gdy jest z przodu i mogę go podziwiać jak zasypia i się rozgląda :) Jeszcze aż tak ciężki nie jest... subiektywne podejście.
Wieś to jest to - raz na jakiś czas, bo na stałe bym nie chciała.
Violianka - a próbowałaś niżej zamotać? Bo mi nic nie zasłania...