piątek, 21 stycznia 2011

37/39 tydzień i szpital

Witajcie :) Wróciłam ze szpitala, nastawiłam się profilaktycznie na dłuższy pobyt, a szczęśliwie udało mi się po 4 dniach wyjść. Za to mam kilka nowości. Mikołaj ważył w poniedziałek wg usg szacunkowo już 3750g... eufemistycznie rzecz ujmując jest spory ;) Z jednej strony bardzo dobrze, bo nie będę się Go bała dotknąć, podnieść itp., z drugiej jakoś jeszcze musi się urodzić, a z każdym dniem rośnie, bo łożysko jest nadal I stopnia.
Nadal nie wiadomo jaki mam termin, bo lekarzom pasuje wielkościowo na 39t5d dzisiaj, czyli wg OM i wypadałby termin w poniedziałek 24, ale zgodnie z dość wiarygodnymi usg z pierwszego trymestru ciąża jest o 2 tygodnie młodsza i wtedy mam dopiero 37t5d. Zobaczymy kiedy Maluch postanowi się z nami przywitać, bo właściwie to On teraz decyduje, ale spokojnie już mogę rodzić, bez żadnych obaw czy aby donoszony jest.

Z sercem nadal pod kontrolą i nie mam bezwzględnych wskazań do cesarskiego cięcia, ale kardiolog sugerował skrócenie II fazy porodu, gdyby się przedłużała. Zobaczymy co się okaże. Paradoksalnie nawet z tym kolanem Męża wyszło dobrze, bo choć go boli i generalnie to zawsze źle jak coś się dzieje, to dostał 2 tygodnie zwolnienia i rehabilitację, więc prawdopodobnie w dniu porodu będzie ze mną, bo mam nadzieję, że w ciagu najbliższych 2 tygodni urodzę. Niestety jeżeli nie to mam wrócić na oddział, co mi się średnio uśmiecha.
Odnośnie szpitala. Krótki pobyt nie jest nawet zły, bo wiem już co jest gdzie i jakie są zasady, czego potrzebuję, co mogę spokojnie zostawić itp. Jedzenie jest zaskakująco dobre, choć akurat teraz trafiłam na dania za którymi nie przepadam. Położne i lekarze sympatyczni i kompetentni. Gorzej, że jest remont i na korytarzu leżałam razem z kilkoma chrapiącymi dziewczynami, słyszałam też jęki bólu z sali ktg, bo część była podłączona pod oksytocynę. Mało zachęcające, ale może i dobrze, że i różne skrajności widziałam, od porodów błyskawicznych po przeciągające się w nieskończoność.
Moje ktg raczej db, tzn. mam systematyczne skurcze co 8 min po 25-30 sekund, ale jeszcze ich nie czuję, bo podchodzą dopiero w okolice 80-90. Może to jakieś pierwsze ćwiczenia macicy? Ważne dla mnie, że regularne i może Synek się już szykuje? Byłoby wspaniale, bo chciałabym Go przytulić, a i za duży nie urośnie.
Teraz czas jednocześnie się wlecze, ale i ucieka w zastraszającym tempie. We wtorek mam wizytę u swojego lekarza, w czwartek mam się zgłosić na ktg, a po cichu marzę o porodzie jeszcze w styczniu, co nierealne nie jest :) Zaczynam już dostawać smsy czy to już, ile mi zostało itd. Na razie mnie nie drażnią i podchodzę do nich jakoś spokojnie nawet się ciesząc, że ktoś się interesuje, ale jeżeli będę już po terminie i sama się nie będę mogła doczekać, to zareaguję pewnie odmiennie ;)
Ponownie przepakowałam torbę do szpitala, bo ostatnio wzięłam tylko rzeczy dla siebie i mikroskopijną ilość dla Bobasa, teraz już jest tak jak być powinno i spokojnie czekam, bo mam wszystko przygotowane. Podczas pobytu dostałam od Męża wcześniejszy prezent imieninowy, by mi umilić pobyt, czyli książkę "Dzieciozmagania" (o pierwszych 5 latach malucha). Czyta się ją genialnie, jest napisana z humorem i wczoraj jeszcze poczytywaliśmy razem. Polecam jako lekturę wieczorną, choć i swoje kosztuje, ale też objętościowo jest spora (prawie 800 str).
Z lekkiego podsumowania ciąży. Przebiegała zaskakująco dobrze. Pierwszy trymestr jakoś szczególnie straszny nie był, miałam właściwie jedynie dwa kryzysowe weekendy z miską, a tak bdb, pomijając zasłabnięcia, ale do nich jakoś się przyzwyczaiłam. Drugi podobnie. W trzecim nie licząc pobytu w szpitalu, mogę narzekać na pojawiającą się zgagę i problemy ze snem, ale i tak myślałam, że będzie gorzej. Praktycznie nie mam zachcianek, nie przytyłam dużo, a byłam wręcz pewna, że tak będzie, a na liczniku zaledwie +8 kg. Za to biust stał się prawdziwie okazały i niestety posypały się na nim rozstępy, Na brzuchu na razie brak, jedynie pod nim mam delikatne, ale tam jużm iałam wczesniej i spokojnie się je zakryje, a straszne też nie są. Pojawiła się u mnie ciemna pionwa kreska, włosy rosną jak szalone, pępek delikatnie wystaje, ale nie przeraża :) Nogi nie puchną, może delikatnie po całym dniu stania czy chodzenia, ale tak to i przed ciążą miałam. Ubrania nie stanowią problemu, bo wystarczyły mi właściwie dwie pary spodni ciążowych, bluzki noszę te sprzed ciąży, bo miałam takie długawe, a teraz są odpowieniej długości. Bywały dni gorsze, gdy było mi słabo, albo byłam rozdrażniona, pomijam utratę przytomności kilka razy i zasłabnięcia, ale też bez strasznych konsekwencji. Ciekawe co napiszę, jak się poród oddali i będę czekać i czekać?
Za to ciąża przyniosła ze sobą wiele wspaniałych wspomnień, chwil spędzonych z Mężem na rozmowach o przyszłości, zabawie z brzuszkiem, szykowaniem pokoju, wyprawki, podziwianiu Malucha, czytaniu o Jego rozwoju, podziwiania kopniaków, które są już silne, choć ostatnio to raczej wiercenie się i przeciąganie niż dzikie harce :) Poza tym choć przybieram na wadze, to zaczęłam się czuć bardziej kobieco, spodobała mi się moja figura, pozbyłam się większości kompleksów i mam tylko nadzieję, że nie wrócą po porodzie. Generlanie na razie więcej plusów :) Choć całkowicie będę się mogła wypowiedzieć po porodzie, ale wtedy będę miałą przy sobie mały wielki skarb, więć obiektywne to to nie będzie.
Trzymajcie się i pozdrawiam wszystkie Babcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...