Ten miesiąc był dziwny i niekoniecznie chciałabym go powtórzyć, choć jak to w życiu były też szczęśliwe dni, które zapamiętam. Na początku listopada Dominik trafił do szpitala. Na szczęście okazało się, że to nic poważnego i po kilku dniach wyniki się poprawiły, mogliśmy wrócić do domu. Te dwie noce na fotelu należą do średnio przyjemnych, chociaż nawet nie chodzi o wygodę, bo narzekać nie mogę, a o stres i niepewność. Widok półtorarocznego dziecka z wenflonem w stopie, pod kroplówką, wyrywającego się i płaczącego podczas pobierania krwi nie należy do przyjemnych i chyba nikomu nie muszę tego tłumaczyć. O dziwo Bąbel zniósł to wszystko dzielnie, był niesamowicie grzeczny. Codziennie dziękuję za to, że polubił czytanie książeczek i układanie duplo, lepienie z ciastoliny, bo inaczej ten pobyt byłby jeszcze trudniejszy. Spacery po korytarzu były średnio wskazane. No i karmienie piersią, dawno tak często nie pił, ale jak inaczej wytrzymać kilkadziesiąt minut w jednym miejscu pod kroplówką? Wróciliśmy też do pieluszek. W domu właściwie już nie używaliśmy, a korzystaliśmy jedynie asekuracyjnie, a tak nocnik. Niestety w szpitalu go nie było, swojego nie zabraliśmy, a do toalety były kolejki i dostosowanie do dzieci średnie. Teraz wysadzony robi, ale przestał wołać i trzeba bardziej pilnować :(
Akurat w tym samym mniej więcej czasie postanowiłam, że może jednak czas poszukać pracy na etat i miałam rozmowy - ku mojemu zdziwieniu, bo cv wysłałam całe dwa ;) Etapów niczym na wysokie stanowisko w zagranicznej korporacji. Przeszłam kilka (odsiew po cv, test matematyczno-księgowy, Excel), ale na rozmowie pytania, których być nie powinno, a chyba niestety zawsze są, czyli ile mam dzieci, w jakim są wieku. "To kiedy trzecie?" Brak słów. Pracy nie dostałam. Nie wiem czy dlatego, że jestem młodą mamą, czy zgłosił się ktoś z większym doświadczeniem lub z mniejszymi oczekiwaniami płacowymi ;) Przy okazji okazało się, że klubik, który wg zapewnień przy zapisie miał się dostosować godzinowo i w razie konieczności miał być czynny dłużej, czynny by nie był, więc powinnam szukać pracy na pół etatu lub pozostać przy działalności. Albo znaleźć nianię. Tak czy inaczej byłby problem. Nie wiem, albo pół etatu cudem się trafi, albo się powstrzymam do maja i skończonych dwóch lat, bo wtedy już z przedszkolami można rozmawiać, chociaż tam najchętniej od 2,5 raczej. I jak tu się zdecydować na trzecie dziecko? Nic tylko działalność, albo bogaty mąż, ale przecież nie o to chodzi. Polityka prorodzinna państwa...