Ostatnich
kilka dni minęło nam na spotkaniach ze znajomymi i odwiedzinami
rodzinki. W piątek byliśmy u sąsiadów, którzy spodziewają się dziecka w
okolicach lipca, a w sobotę odwiedzili nas znajomi z półroczną córeczką.
Mała jest śliczna i rozbrajająca. Niestety byli krótko, ale trochę się z
nią pobawiłam, choć przy moim brzuchu był pewien problem z usadowieniem
jej na kolanach, bo Mikołaj się buntował i kopał w miejsce, w którym
dotykała ścianek brzucha ;) Dostaliśmy pomysłowy album na zdjęcia dla
dziecka w formie szkatułki i reklamówkę ciuszków. Odwiedziła nas też
mama i trochę po kobiecemu porozmawiałyśmy, wszyscy wypoczęliśmy itd.
Teraz przyjedzie dopiero zobaczyć Wnuka i ewentualnie mi pomóc, pokazać
jak kąpać Małego itp.
Dzisiaj miałam wizytę i nasz Syn rośnie w
zastraszającym tempie. Waży już 3920 g (orientacyjnie), a pierwszą
reakcją ginekologa na USG było "o, jaka duża główka"... Zaraz nas
pocieszył, że spokojnie urodzę takiego Kolosa, a i nie ma się czemu
dziwić, bo oboje jesteśmy wysocy. Tylko coś mi się widzi, że ciuszki na
56 będą na krótko, jeżeli w ogóle w nie wejdzie. Szczególnie, że porodu
nic nie zwiastuje i tydzień, dwa możemy poczekać. Szkoda, bo już bym
chciałą Go przytulić, a T. ma teraz dwa tygodnie wolnego. No cóż trudno.
Ze spraw medycznych, w czwartek czeka mnie KTG, a za dwa tyg mam się
stawić na oddział, jeżeli wcześniej nie urodzę.
Pytałam kiedy mamy jechać do szpitala i z
mojego "sprytnego" planu, by pojechać jak będę miała regularne skurcze
co 5 minut po 30 sekund nici. Ze względu na serce i odległość, mam
jechać jak tylko coś się zacznie dziać. Najwyżej trafię na przedporodową
(u nas patologia), ale mam nie ryzykować. A i wyjaśniło się zalecenie
skrócenie II fazy. Z przyczyn nieznanych myślałam, że to oznacza szybszą
decyzję o cc, jeżeli coś pójdzie nie tak, a tu raczej chodzi o kleszcze
albo próżnociąg - średnio, ale ważne, by Małemu nic się nie stało.
Teraz jest duży i silny, i mam nadzieję, że tak już zostanie i będzie
okazem zdrowia :D
Wczoraj minął mój termin wg OM. Jednak
jeżeli się ma cykle regularne inaczej, to nie ma się co dziwić i
spokojnie czekam do lutego. Gorzej, że część rodziny na ten termin sie
nastawiła i powoli telefony zaczynają mnie drażnić. Choć im się nie
dziwię, bo nasz Syn jest pierwszym dzieckiem w tym pokoleniu w rodzinie
mojej i Męża. Zobaczymy kiedy postanowi się pojawić. W tzw. międzyczasie
porobię chyba kartki i wrócę do systematycznej nauki hiszpańskiego.
Przyznam, że choć końcówka jest całkiem
znośna, to chciałabym już urodzić. Dzisiaj kupiłam już nawet stanik do
karmienia i oficjalnie ogłaszam, że wszystko jest gotowe, nie muszę
dokupić nawet najmniejszej rzeczy, wszystko poukładane, wyprasowane itp.
Teraz "tylko" muszę się uzbroić w cierpliwość i czekać. Jutro postaram
się wkleić aktualne zdjęcie brzucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz