Trudno uwierzyć, że to już, ale tradycyjnie i dopiero, bo mam wrażenie, że Dominik jest z nami od zawsze :) Kochany Szkrab. Jeszcze ciut chory, ale coraz lepiej. Za to uśmiecha się cały czas. Taki pogodny mały Urwis :) Mikołaj zachwycony, że ma młodszego Brata, tuli, bawi się. Ogólnie dobrze jest i jeżeli się obawiałam w ciąży zazdrości, to na szczęście bezpodstawnie.
Wracając do Dominika. Na wadze 10 kg, więc mam co nosić, ale jakoś tego nie odczuwam. Uwielbia mleko i spokojny sen po posiłku, to przebudzenie przy mnie. Sama radość. Jeżeli wcześniej próbuję odejść, to jakiś wewnętrzny radar czuwa i nagle otwarte oczy uważnie mnie obserwują. I może powinno mnie to niepokoić, ale da się to obejść i utulić go tak, że i swoje sprawy w czasie drzemki mogę zrobić, a to wtulenie się, gdy jednak zostaję jest bezcenne. Ufne. Wspaniałe.
Jak jest brat, to się rozgląda, cieszy na sam widok, chce się już bawić. Na razie poza czytaniem, wspólna zabawa polega na budowaniu (M) i rozwalaniu (D) klocków ;) I o dziwo nawet bez protestów, że coś zburzył, bo z tą myślą Mikołaj buduje - szok! Dzieli się też zabawkami. Dominikowi wystarczy, że jest w tym samym pokoju i zabawą dla niego jest obserwowanie, co robi starszy Brat. A ten pokazuje mu swoje dzieła co jakiś czas, zagaduje, uśmiecha się, daje buziaka. Już widzę jak się wspólnie bawią za jakiś czas, gdy młodszy będzie bardziej mobilny.
Z umiejętności... nie wiem co kiedy się pojawiło. Przyznaję. Trochę się martwię, że wszystko jest jakby później w porównaniu ze starszym, ale on bił rekordy, więc nie jest wyznacznikiem. Z książeczką zdrowia i postępami się zgadza. Uśmiecha się pięknie, odpowiada uśmiechem, wszystko go interesuje, przekręca się i obraca. Pewnie siedzi. Przejawia raczej chęć chodzenia a nie raczkowania, ale podobno i ja ominęłam ten etap - surprise, surprise :) "A kuku", łaskotki to jest to. Książeczki kontrastowe mógłby oglądać - i gryźć - długo. Poza tym do ulubionych zabawek należy żyrafa z klockami i piesek z budą grający, może dlatego, że sam potrafi już włączyć muzyczkę i coś się świeci, śpiewa. Interesuje go praktycznie wszystko.
Spacery ostatnio powoli w wózku, albo w chuście na plecach. Musi widzieć co się dzieje. Leży jedynie jak śpi praktycznie, a tak chce siedzieć. Za to spokojnie mogę pójść wszędzie, a on z zainteresowaniem się rozgląda. Etap buntu wózkowego, gdy chciał widzieć wszystko siedząc, a jeszcze nie powinien długo ominęliśmy dzięki chuście.
Chętnie je owoce. Widać, że jak coś jemy, to by zabrał i spróbował. Niestety za marchewką nie przepada. No dobra, marchewki nie cierpi, co jest utrapieniem, bo większość słoiczków z nią jest, a i do zup najchętniej daję. Za to przepada za jabłkami, bananami, gruszką. Maliny, jagody też mogą być. Kaszka gorzej. Dynia czasami. Brzoskwinie o ile w towarzystwie giną, to tak, same nie. Z warzyw w sumie jedynie ziemniaki bez problemów. Soczki i owszem (i tu nawet marchewkę można przemycić), ale na łyżeczce - butelka jest beee. I nie ma znaczenia, czy jest w niej moje mleko, woda, herbatka, nie i tyle. Taki trochę niejadek, ale ma czas, więc się nie przejmuję za bardzo, bo i tak moje mleko na razie rządzi. Za to doceniam wszystkojedzącego Mikołaja ;)
Ostatnio coraz częściej nachodzą mnie myśli o trzecim dziecku. Mało rozsądne finansowo. Kilka lat temu bym się postukała w czoło, jakby mi ktoś o tym powiedział, ale jednak do tematu wracam. Może opieka nad Dominikiem jest o tyle łatwiejsza, że nie jestem przemęczona, cieszę się macierzyństwem i nawet ostatni tydzień z chorą dwójką mnie nie zniechęcił, a wręcz nakręcił? Nawet z Tomkiem o tym rozmawialiśmy. Mikołaj byłby zachwycony, bo od jakiegoś czasu mówi, że chciałby jeszcze jednego braciszka i siostrzyczkę. Nie "lub" a "i". Tylko tu chęci a możliwości, bo znowu wypadam z rynku pracy, pierwsze lata finansowo nie byłyby złe, bo wydatki skrajnie ograniczone, bo praktycznie wszystko mamy, ale co potem? Temat na dłuższy wpis, zdecydowanie do rozważenia poważnego. No i nie teraz, zaraz już, a tak za pół roku, by mały mógł się nacieszyć mlekiem, tym, że mogę go podnieść, bawić się bez obaw. W ciąży nigdy nie wiadomo co się wydarzy, czy pobyt w szpitalu lub leżenie nie będzie konieczne. Ale o tym innym razem o ile za kilka miesięcy nadal będę czuła potrzebę powiększenia rodziny. Na razie mam dom pełen mężczyzn i nimi się zajmę, a oni mną ;)