piątek, 26 grudnia 2014

Zimowy świąteczny czas

Pada śnieg, pada śnieg, Mamo zobacz! Śnieg! Ulepimy bałwana? Pójdziemy na sanki?
Nie mogłam odmówić :) Śnieg spadł wieczorem, więc na krótko wyszliśmy i zaczęliśmy zabawę. Powstał mały bałwanek, z marchewkowym nosem i orzechowymi oczami - pierwszy w tym roku. Dzieciaki zachwycone, rodzice i babcia też. Nawet przetrwał do rana i napadało jeszcze trochę.

Uwielbiam zimowe spacery :) Było łamanie lodu w kałużach, szum rzeki, zabawy w chowanego, a popołudniu wyszliśmy jeszcze na sanki. 
Moje Szkraby kochane w akcji :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Pojemnik na zabawki kąpielowe BabyOno

Na początku grudnia, w sam raz przed Mikołajkami, kurier przyniósł nam pojemnik na zabawki kąpielowe od firmy BabyOno. Trafił do paczki dla Dominika, bo Starszy już swoją miał skompletowaną. Jest to chyba jedna z nielicznych zabawek, którą bawią się wspólne, a właściwie, którą interesuje się i jeden i drugi, bo żeby tak pięknie razem, to niekoniecznie ;) Zaraz, jak to "zabawek"? Przecież to pojemnik na zabawki, rzecz użyteczna, a nie zabawka sama w sobie. Niby tak, a jednak nie, bo bardzo dobrze łączy w sobie te dwie funkcje. Do tej pory nasze kaczuszki, żabki, kubeczki trafiały do plastikowego pojemnika i na górę szafy. Plusem było to, że maluchy same do niego nie sięgały, nie rzucał się też w oczy i można było udawać, że chociaż jedno pomieszczenie w domu nie jest pełne dziecięcych gadżetów, był pojemny. Minusem była przede wszystkim konieczność częstego czyszczenia zabawek, ich osuszania przed odłożeniem, bo w innym razie woda gromadziła się na dnie pudełka. Pojemnik BabyOno służy nam zaś nie tylko do przechowania kąpielowych zwierzątek, ale i do zabawy nimi i łatwiejszego codziennego czyszczenia, opłukania po kąpieli. 
Maluchy wyrzucają z niego zabawki do wody. Mikołaj spokojnie zdejmuje i zakłada pojemnik z przyssawki, przeczepia go w inne miejsce, za to Dominik stosuje raczej rozwiązanie siłowe i... bam! jest w całości w ręku, gorzej, że do wanny pod wodą się potrafi przyczepić i potem jeszcze trudniej go wyłowić i oderwać ;) Zarówno Starszy, jak i Młodszy lubi łowienie zabawek w trakcie i po kąpieli. Próbują przecisnąć mniejsze przez otwory. Atrakcją jest czyszczenie pojemnika i jego zawartości pod bieżącą wodą, ja się cieszę, bo jest to łatwe, szybkie i przyjemne, a maluchy, bo woda ucieka dziurkami, czasami jakieś zwierzątko fika koziołki itd. Dzięki otworom woda nie zalega w pojemniku i szybciej schną. Dla zobrazowania procesu posłużę się zdjęciami ze strony BabyOno, bo u nas w oparach pary i przy "spokojnych, pozujących" Chłopakach szczegóły przysłania mgła i są zdecydowanie rozmazane, ekhm... cóż, nigdy nie twierdziłam, że super ze mnie fotograf, prawda? Połączcie to z awarią aparatu i zdjęciami wyłącznie z telefonu i efekty można podziwiać na zdjęciu wyżej :)
Przy okazji trzy wersje kolorystyczne pojemnika. My wybraliśmy neutralny zielony pasujący do kolorystyki łazienki. Różowy akcent nam niestraszny ;) Po kilku tygodniach odczepiania, przyczepiania i przesuwania mogę spokojnie napisać, że moc przyssawki godna pozazdroszczenia i utrzymuje ciężar zabawek, nawet biorąc pod uwagę, że w części zwierzątek przez jakiś czas z przyczyn nieznanych pozostaje woda (do czasu mojego prysznica, gdy to namiętnie ją z nich wyciskam ;)), więc jest wytrzymała i spełnia swoje zadanie. Dodatkowo sama w sobie interesuje Młodszego, który usilnie próbuje ja odczepić - może to jakaś sugestia, że klocki typu przyssawki by się przydały? Wadą pojemnika jest rzucanie się w oczy i ekspansja dzieci na ostatnie, pozornie od nich wolne pomieszczenie... Prawdziwa tragedia :)
Za pojemnik dziękuję Pani Agnieszce z firmy BabyOno. 
http://www.babyono.com/
Jednocześnie mam do Was pytanie: jak przechowujecie zabawki do kąpieli swoich maluchów? Właściwie dwa pytania: czy i u Was mimo usuwania części z nich co jakiś czas niesamowicie się mnożą i jest ich tak dużo?

niedziela, 14 grudnia 2014

Grudzień pędzi jak szalony

Mam wrażenie, że ostatnio nim się obejrzę mija kolejny tydzień, miesiąc. Grudzień 2014 jest wyjątkowo zwariowany. W pierwszym tygodniu Mąż był na delegacji zagranicznej i byłam z Maluchami sama a paradoksalnie sporo zrobiłam, jakoś potrafiłam się zorganizować. Byliśmy na urodzinach u kolegi Mikołaja z przedszkola (w sali zabaw) - co nawet udało mi się uwiecznić w moim SmashBooku, o którym kiedyś będzie więcej. Z konieczności na ostatnią chwilę powstała też pierwsza kartka z sową dla dzieci. Ten wypad całą trójką, to udana zabawa, poznanie rodziców. To też weekend odwiedzin w związku z mikołajkami i imieninami Starszego. Odkrycie klocków/śrubek Jaw Bons - genialne! Polecam serdecznie.
W końcu się zdecydowałam na wymianę okularów na soczewki :) Odwiedzili nas znajomi, a pisałam już o tym, że u Mikołaja pierwszy raz nocowała koleżanka? Z rodzicami (nie wiem czy kolejność odwrotna nie powinna być, ale przejęcie Syna bezcenne), więc mogliśmy porozmawiać przy % układając puzzle - taaaa, a dzieci spały :) W sobotę byliśmy na mini sesji świątecznej i już się nie mogę doczekać zdjęć. Mały ich przedsmak mogliście już zobaczyć na Instagramie czy Facebooku.
Ten tydzień dopiero będzie zakręcony i pełen spotkań, zdobienia pierników w klubiku, koncertu kolęd w przedszkolu, lepienia bałwana (o ile będzie śnieg, a właśnie pierwszy już przez kilka godzin był!). I tak to skrótowo ujęłam a zamieszania było mnóstwo i działo się bardzo dużo :) Spędziliśmy też więcej czasu wieczorami we dwoje odkrywając nowe gry, choćby Rój czy Mr. Jacka, Dixit (to już z moją Mamą).
Postanowienie: znaleźć więcej czasu na blog! ;)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Bracia, mały ogrodnik

Wiem, wiem już kiedyś wpis o takim tytule był :) I też ze spaceru i też zimą, ale cóż zrobić skoro oni tacy wspaniali są? Pamiętacie zdjęcie, na którym Mikołaj pchał sanki z Dominikiem (tu)? Oficjalnie ogłaszam, że nadal jest najwspanialszym Starszym Bratem, Młodszy też jest cudowny, żeby nie było. Dominik często podchodzi do Mikołaja i go przytula, chętnie po niego do przedszkola idzie, jak dostają jedzenie, to zawsze się upominają o porcję dla drugiego i się dzielą. Oczywiście zabierają też sobie zabawki, czasami chcą dokładnie ten sam samochód/klocek/maskotkę/książeczkę/kredkę/wstaw dowolne, który akurat ma drugi, mimo że obok kilka prawie identycznych leży, ale tak już między rodzeństwem jest i ma to swój urok.
Mąż wyjechał na tydzień, Mikołaj obiecał, że będzie bardzo grzeczny i będzie mi pomagał i jest wspaniały :) Wczoraj na spacerze biegał za Dominikiem, chciał pchać wózek, dobrze, że mamy wersję terenową, którą wystarczy lekko dotknąć i jedzie, dawał buziaki, przytulali się. Za to Dominik zawsze przed wyjściem sprawdza czy wszyscy mają czapkę, rękawiczki i buciki ;)
Uwielbiam patrzeć na ich wspólne zabawy. Po powrocie do domu gorąca herbata/woda z miodem, potem układaliśmy drogi i tory wielkie, obowiązkowo z mostami. Malowaliśmy farbami i kredkami, czytaliśmy. Robili dla mnie niespodzianki (inicjatywa Mikołaja): budowle z Duplo, laurki, posprzątali książeczki - cudowni są :)



I od słowa do słowa na spacerze urodził się pomysł. Syn chce mieć kwiatka, o którego tylko on będzie dbał, takiego tylko dla niego. Doniczkowego. Pomyślałam o kaktusie, bo nie wymaga jakiejś specjalnej troski, ale te kolce (wiem, że są i odmiany niekłujące, ale akurat u nas w kwiaciarni nie było). Padło na innego, nie mam zielonego pojęcia jak się nazywa, ale pasuje kolorystycznie do pokoju i już znalazł swoje miejsce. Dzisiaj mi rano jeszcze Bąbel przypominał i upewniał się, czy jak wróci z przedszkola, to kwiatek będzie na niego czekał, sam wybrał też dla niego miejsce obok metryczki i lampek Cotton Ball Lights (muszę o nich napisać więcej) "tak by Dominik nie się ukłuł i nie zrzucił".

wtorek, 25 listopada 2014

Gdzie byliśmy kiedy nas nie było?

Ten miesiąc był dziwny i niekoniecznie chciałabym go powtórzyć, choć jak to w życiu były też szczęśliwe dni, które zapamiętam. Na początku listopada Dominik trafił do szpitala. Na szczęście okazało się, że to nic poważnego i po kilku dniach wyniki się poprawiły, mogliśmy wrócić do domu. Te dwie noce na fotelu należą do średnio przyjemnych, chociaż nawet nie chodzi o wygodę, bo narzekać nie mogę, a o stres i niepewność. Widok półtorarocznego dziecka z wenflonem w stopie, pod kroplówką, wyrywającego się i płaczącego podczas pobierania krwi nie należy do przyjemnych i chyba nikomu nie muszę tego tłumaczyć. O dziwo Bąbel zniósł to wszystko dzielnie, był niesamowicie grzeczny. Codziennie dziękuję za to, że polubił czytanie książeczek i układanie duplo, lepienie z ciastoliny, bo inaczej ten pobyt byłby jeszcze trudniejszy. Spacery po korytarzu były średnio wskazane. No i karmienie piersią, dawno tak często nie pił, ale jak inaczej wytrzymać kilkadziesiąt minut w jednym miejscu pod kroplówką? Wróciliśmy też do pieluszek. W domu właściwie już nie używaliśmy, a korzystaliśmy jedynie asekuracyjnie, a tak nocnik. Niestety w szpitalu go nie było, swojego nie zabraliśmy, a do toalety były kolejki i dostosowanie do dzieci średnie. Teraz wysadzony robi, ale przestał wołać i trzeba bardziej pilnować :(
Akurat w tym samym mniej więcej czasie postanowiłam, że może jednak czas poszukać pracy na etat i miałam rozmowy - ku mojemu zdziwieniu, bo cv wysłałam całe dwa ;) Etapów niczym na wysokie stanowisko w zagranicznej korporacji. Przeszłam kilka (odsiew po cv, test matematyczno-księgowy, Excel), ale na rozmowie pytania, których być nie powinno, a chyba niestety zawsze są, czyli ile mam dzieci, w jakim są wieku. "To kiedy trzecie?" Brak słów. Pracy nie dostałam. Nie wiem czy dlatego, że jestem młodą mamą, czy zgłosił się ktoś z większym doświadczeniem lub z mniejszymi oczekiwaniami płacowymi ;) Przy okazji okazało się, że klubik, który wg zapewnień przy zapisie miał się dostosować godzinowo i w razie konieczności miał być czynny dłużej, czynny by nie był, więc powinnam szukać pracy na pół etatu lub pozostać przy działalności. Albo znaleźć nianię. Tak czy inaczej byłby problem. Nie wiem, albo pół etatu cudem się trafi, albo się powstrzymam do maja i skończonych dwóch lat, bo wtedy już z przedszkolami można rozmawiać, chociaż tam najchętniej od 2,5 raczej. I jak tu się zdecydować na trzecie dziecko? Nic tylko działalność, albo bogaty mąż, ale przecież nie o to chodzi. Polityka prorodzinna państwa...

poniedziałek, 3 listopada 2014

18 miesięcy

Kiedy? Kiedy to minęło? Dominik niedawno skończył półtora roku. Taki uśmiechnięty, radosny chłopczyk, coraz mniej przypomina bezradną, małą kruszynkę. Coraz więcej potrafi, zaczyna więcej mówić i zdecydowanie pokazuje czego chce.
Może kurtka po Mikołaju jest jednak "ciut" za duża jeszcze ;)

Ma swoje zwyczaje. Koło naszego bloku rośnie kasztanowiec i zawsze jak wracamy z klubiku (czasami zajmuje nam to nawet 3 czy 4 razy więcej czasu niż spacer do) to woła "kasztan" i mnie ciągnie do niego, szukamy kasztanów, jak znajdzie, to mi daje i szuka dalej. Teraz już niestety się skończyły, ale jeszcze zawsze ma nadzieję, będziemy musieli innej atrakcji poszukać. 
Wieczorem, gdy zbliża się pora snu, mówi wszystkim papa, idzie się myć - najczęściej z Tatą, potem woła "Mama", ubieramy się, robimy wszystkim ponownie papa i nie, nie idziemy spać, najpierw daje wszystkim buziaka, bierze mnie za rękę, prowadzi do sypialni, zamyka drzwi (punkt obowiązkowy) i gramoli się na łóżko, mleczko i śpi.
Wychodzimy na dwór, nie zapomni o niczym, pokazuje na główkę i mówi "czapka", przynosi mi buty gdy chce wyjść, swoje tez przygotuje i czasami tylko Mikołaja przez pomyłkę chwyci. Ostatnio ulubionym nowym słowem jest "tramwaj" i "pingwin" (?). Pomijam oczywiste: "Mama", które zdecydowanie króluje i bije inne na głowę. Z dawnych nadal lubianych "tam".
Polubił zdecydowanie czytanie książek i przynosi, sadowi się i czytamy. Księgę dźwięków mógłby praktycznie czytać sam, bo zna większość dźwięków, część z gestami i może dlatego tak ją lubi? Bardzo chętnie sięga po "Świeci gwiazdka" i książeczki z serii Mały Chłopiec.
Zmienia się, rośnie, od jakiegoś czasu ma etap "ja sam". Sam zjem, podniosę, przewrócę stronę w książeczce, pomaluję, wejdę, zejdę, zamknę, otworzę, wyrzucę, sam. Wszystko sam i we wszystkim pomogę. Polubił jazdę samochodem, choć nie jeździmy dużo. Siedzi z tyłu i kręci swoją kierownicą, naciska, przeżywa, przy dłuższej podróży śpi :)
Tak myślę i mogłabym pisać i pisać i pewnie powstałaby książka o nim na tym etapie, a jednocześnie, kiedy bym nie usiadła, to napisałabym coś innego. Może o klubiku, o tym jak coraz chętniej chodzi, jak mnie wita z uśmiechem, rzuca wszystko i pędzi do mnie, podnosi ramiona, woła "opa!" i się wtula, robi wszystkim papa, ale jak go ubiorę, to jeszcze wraca i chciałby się pobawić, tylko już ze mną, a może chce się tylko jeszcze raz pożegnać z dziećmi?
Czasami zrobi coś, co wydaje się tak wyjątkowe i wspaniałe, że jestem pewna, że nie zapomnę tego nigdy, ale łapię się na tym, że jednak te małe cuda codzienności gdzieś znikają, zapomina się o nich. Czytałam ostatnio wpisy wcześniejsze, te sprzed kilkunastu miesięcy, jeszcze z ciąży, czy nawet wcześniejsze, gdy Mikołaj był takim malutkim Bąblem i jestem zdziwiona, o ilu rzeczach już zapomniałam i sobie dzięki nim przypomniałam. Przeglądałam też zdjęcia i filmiki na dysku i widzę, jacy moi Synowie są podobni choć inni, podobne zachowania, gesty, często łapię się na tym, że coś co zrobi Dominik pobudza pamięć i wspomnienie czegoś podobnego, co robił Mikołaj. I on był kiedyś taki mały... a teraz, teraz jeździ na rowerze, jest średniakiem w przedszkolu, układa puzzle, robi laurki, pomaga w pieczeniu, ma swoich kolegów, zainteresowania.
Coś popłynęłam z tym tekstem i dygresjami chyba :) Miało być o Dominiku, a może nie o nim, może o nas, o tym co się przez te półtora roku zmieniło, że tak naprawdę od porodu minęło 18 miesięcy, ale w rzeczywistości w naszych myślach, planach najmłodszy jest przecież dłużej. Już w ciąży z myślą o nim urządzaliśmy mieszkanie choćby, rozmawialiśmy z Mikołajem przygotowując go na zostanie Starszym Bratem. Właściwie o tym kiedy zaczyna się macierzyństwo pisałam już... wow cztery lata temu... 4 lata?!? Tak czy inaczej TU :)
Dobrze, może jednak skończę na dziś. Chociaż jeszcze dane statystyczne ;) Ubranka na 92, w część 86 jeszcze wchodzi. Zębów "aż" 7. Waga... hmmm kilkanaście, ale ile dokładnie nie mam pojęcia. Wypadałoby Krasnala zważyć :) Buciki 22/23.
Zbliża się 3 na ranem/w nocy - dlaczego jeszcze nie śpię? Za 3-3,5 godziny Dominik się zbudzi i się zdziwię, że się nie wsypałam, więc czas zrobić "papa" ;)

wtorek, 28 października 2014

Myszka Miki retro - puzzle

Wspominałam, że tym razem na matę do układania trafiła Myszka Miki w wersji retro w 1000 elementach. Chyba jeszcze żadnych puzzli tak chaotycznie nie układałam :) I tak długo, a właściwie nie tyle długo, bo zajęły podobnie jak pozostałe kilka godzin, ale zaczęłam je chyba w lipcu, potem wyjazdy, rozjazdy i dopiero niedawno ponownie do nich usiadłam.
Siostrzeńcy :) Takie szczegóły lubię i chyba za jakieś humorystyczne w końcu się muszę zabrać.
Charakterystyczne i łatwe do oddzielenia poszły na pierwszy rzut.


Tygodniami odpoczywały na szafie zrolowane.
Za to "składanie" i czysta radość destrukcji trwała zaledwie kilka sekund :)
Teraz się zabieram za kolejny i chyba ostatni tysiąc w zupełnie innym klimacie, ale to już innym razem.

wtorek, 21 października 2014

Dialogi rodzinne :)

Układałam z Mikołajem puzzle "Smerfy w lesie" (60 elementów - o dziwo te są o wiele łatwiejsze od kilku z 30, które mamy, bo raz zróżnicowany obrazek, a dwa M uwielbia Smerfy i chętnie układa).
  • ja: Mikołaj widzisz gdzieś klocek z jeżem?
  • M: Mamusiu, to nie są klocki a puzzle. Poczekaj chwilę.
Poszedł do swojego pokoju. Przyniósł kilka klocków Lego Duplo...
  • M: Widzisz Mamusiu? To są klocki, a to puzzle. Widzisz różnicę? Zapamiętasz?
  • ja: ...
Padłam :) Ciekawe po kim to ma...? ;) Chociaż w sumie patrz punkt drugi TU. Podobne? Inne? Coś w tym jest, ekhmm...

piątek, 17 października 2014

Czapka krasnal dla dziecka 4w1

Tym razem czapka dla Dominika, ale i Mikołajowi chyba sprawię podobną. Materiały: dresówka szara i chabrowa, tasiemka tkana w samolociki. Do kompletu jest apaszka dresowa na napy, ale się nie załapała na zdjęcia, za to jest apaszka z flaneli w pingwinki podszyta białą - oczywiście uszyta przeze mnie :) Robiłam wg tego kursu Pepi Leti, który podrzuciła mi Neska - dziękuję. Uproszczoną wersję widziałam na blogu JakUszyć, ale ta mi się bardziej podoba.
Dlaczego 4w1? Bo jest dwustronna, czyli można nosić krasnala szarego lub niebieskiego i jeszcze można podwinąć. Na zdjęciach tylko w trzech wersjach, ale niebieskiego krasnala możecie sobie wyobrazić prawda? I mój najwspanialszy uciekający model ;) Właściwie można jeszcze inaczej wywinąć uzyskując mega długi flip z tyłu, ale to już nie nasz styl.
Wersję podwiniętą preferuje mój mąż, tu dzisiejszy spacer.
Przymiarka przed ostatecznym zszyciem
Wersja po prawej jest moją ulubioną, no i ta apaszka :)
I która się Wam bardziej podoba? Ta czy pokazywana wcześniej szara dla Mikołaja?

wtorek, 30 września 2014

Uszyłam dziecku czapki :)

Wiem, wiem już się chwaliłam na Instagramie i facebooku, ale blog to blog, więc i tu Was pomęczę. Niestety nie mam dobrych zdjęć. Spodobały mi się dresowe, więc na takie się zdecydowałam. Pierwsza jest dwuwarstwowa z dzianiny dresowej pętelkowej w kolorze szarym, a wewnątrz kolor jeans. Eksperymentalnie metka tkana w samolociki. Może być założona jak na zdjęciu lub można dół wywinąć i jest bardziej przylegająca/krótsza z  kontrastową zakładką koło twarzy. Mikołajowi się podoba, co najważniejsze.
Druga jest jednostronna w kolorze: jeans, materiał prawie jak ściągacz. Ciekawie się podwija, dlatego niczego do niej nie dodawałam. I jest też dobra na Dominika, więc mogą jej używać zamiennie ;)
I jak Wam się podobają? Materiału jeszcze mam sporo, więc powstaną jeszcze spodenki jakieś, czapki dla Dominika, może inne wzory dla Mikołaja, jakiś szalik/komin i może się odważę bluzę z grubszego uszyć ;)

sobota, 27 września 2014

ZOO w Myślęcinku

W środę Mikołaj namówił mnie na "wyprawę" do ZOO. Właściwie, to nie musiał mnie namawiać, bo gdy tylko zaproponował, to podchwyciłam pomysł. Dominik poszedł do klubiku, a my spędziliśmy dwie godziny sam na sam, bo tego czasu tylko z mamą Starszy ma ostatnio mało. Bydgoskie ZOO nastawione jest głównie na polską faunę, ale ma też kilka gatunków zwierząt zagranicznych. Nie jest może bardzo duże, ale w sam raz na zwiedzanie z dziećmi. Z myślą o najmłodszych jest też wydzielone mini zoo z domowymi zwierzętami. Ponieważ było trochę zimno zabraliśmy ze sobą herbatę i nieodłączną hulajnogę, żeby Mikołaj się ruszał a nie marzł. Wyprawa udana :) Spore emocje wzbudził niedźwiedź, a największą ciekawość wydry i osioł. O i ptaki wszelkiego rodzaju, ale głównie bociany i kaczki. Piórko też, na plac zabaw chciał zajść oczywiście, ale że i koło nas jest ich dużo, a Dominik czekał na nas w klubiku, to nie skorzystaliśmy.

wtorek, 23 września 2014

Kolory - Hervé Tullet

O książkach Hervé'a Tulleta czytałam wielokrotnie na blogach. Kusiły mnie, ale jakoś nie byłam do końca przekonana. Przy okazji ostatnich zakupów zdecydowałam się na "Kolory" i to był strzał w dziesiątkę. Już się szykuję na jego kolejne pozycje :)

Mikołaj zachwycony! Jeżeli czytacie bloga, to wiecie, że uwielbia malować farbami. Tu jego rączka staje się zaczarowana, co dodatkowo go cieszy. Za pomocą palca miesza ze sobą kolory, a na kolejnej stronie widzi efekty. Trzęsie książką, przechyla, naciska szarą kropkę, liczy do pięciu (to akurat w tym wieku jest od dawna opanowane), a każda z tych czynności coś powoduje - książka na razie w stanie idealnym mimo wielokrotnego i energicznego potrząsania.

poniedziałek, 15 września 2014

Księga dźwięków - Soledad Bravi

Ostatnio najczęściej czytaną Dominikowi i przez Dominika książką jest "Księga dźwięków" Soledad Bravi wydawnictwa Dwie Siostry.
Pomysł autorka miała prosty, a i ilustracje bardzo mi się podobają. Format nie jest duży, bo 14x14 cm, czyli w sam raz dla malucha. Jest to książeczka kartonowa i liczy aż 112 stron, więc sporo jak na pozycję dla dziecka od roku.

sobota, 6 września 2014

Zbliża się jesień

Wiem, że dopiero pierwszy tydzień września, ale kasztany kojarzą mi się z jesienią, a właśnie je zbieraliśmy do przedszkola :) Zdziwiłam się, że już są i część spadła. Uwielbiam te drzewa i ich owoce. Jak byłam mała często robiłam figurki z żołędzi i kasztanów połączonych zapałkami, wykałaczkami. Powstawały ludziki, konie, żółwie i prawdopodobnie wiele innych stworów. Teraz Mikołaj wszedł w ten okres i będzie się bawił z kolegami w przedszkolu, ale i w domu coś porobimy - będę miała pretekst do powrotu do dzieciństwa ponownie. Bycie mamą jest fantastycznym przeżyciem, nawet jeżeli czasami ze zmęczenia się zwyczajnie pada i nerwy puszczają, to ten uśmiech, zabawa, bliskość są  niezastąpione i nie do przecenienia. 
Jesień... kolorowe liście, deszcz, wieczory przy książce z rozgrzewającą herbatą. Ostatnio skakanie po kałużach, malowanie parasolki, układanie puzzli, gry, dużo zabaw plastycznych (np. malowanie liści) i czytania w domu. Uwielbiam :) Oczywiście każda pora ma w sobie coś niezwykłego i coś, co sprawia, że nie możemy się doczekać kolejnej, ale jednak w jesieni jest jakaś magia zmiany. W tej szarości można docenić tak wiele drobiazgów i cudów natury.
Będziecie zbierali kasztany i żołędzie z dziećmi? Albo kolorowe liście na bukiety czy projekty plastyczne? My na pewno jeszcze nie raz się wybierzemy na spacer z misją zbierania.

środa, 3 września 2014

Pierwszy dzień w klubiku

Ostatnio u nas bardzo dużo zmian. Dzisiaj np. pierwszy raz zaprowadziłam Dominika do klubiku. Na razie na 3 godziny dziennie i do momentu znalezienia pracy na etat więcej nie przewiduję. Chodzi tam syn znajomych i bardzo sobie chwalą, grupa jest mała, 3-4 panie na 6-10 maluszków. Miałam w ramach adaptacji z nim dzisiaj zostać, ale jak zobaczył zabawki, to pobiegł do nich i nawet chyba nie zauważył, że mnie nie ma. Tzn. byłam przez pierwszą godzinę w szatni tak na wszelki wypadek, ale potem stwierdziłyśmy z paniami, że to się mija z celem i wróciłam do domu na kawę, co chwilę zerkając na telefon ;) Jednak chyba to przeżywałam. Odebrałam go przed 12, mały zadowolony podbiegł do mnie, bluzeczka nosiła ślady farb, powstało wiekopomne dzieło, a i z masy solnej coś chyba lepili. Z tego co wiem, to bardzo często plastyczne zajęcia mają. Przy mnie było tańczenie i przy okazji poznawanie zasad ruchu drogowego. Po powrocie zupka i śpi, a ja Wam zdaję relację ;) Zrobiłam też trochę w domu, żeby nie było tradycyjnie pranie, obiad. 
Są dwie sale zabaw, na zdjęciu fragment mniejszej, dzieci były w dużej i tam się nie pokazywałam, żeby D mnie nie zauważył. Własne podwórko zabezpieczone, ze stolikiem, domkiem i pewnie kilkoma innymi rzeczami. Każdy ma swoje miejsce w szatni. W godzinach, w których będzie przebywał Mały jest drugie śniadanie w postaci owoców. Odprowadzam go po śniadaniu, a wracamy na obiad, bo nie chcę ryzykować, że zaśnie w klubiku, a nie w domu. Mamy spacerkiem 10 do 15 minut, więc blisko. Nie aż tak jak do przedszkola Mikołaja, ale jednak wygoda jest. Prawdopodobnie za kilka dni będzie kryzys, bo Dominik się zorientuje, że wychodzę, a zabawki już taką nowością  nie będą, ale zobaczymy. Na razie jest bardzo dobrze.

wtorek, 2 września 2014

Piaskownica dla dzieci na balkonie - po kilku miesiącach

Pamiętacie wpis, w którym zastanawiałam się, jak zagospodarować balkon i między innymi zdecydowaliśmy się na piaskownicę?
Obiecałam, że napiszę czy się sprawdza, jakie są jej wady i zalety. Mąż był raczej sceptyczny, a teraz jest zadowolony i przyznaje, że się przydaje i to był dobry zakup. Ja zaczęłam się wahać, po kolejnym zamiataniu piasku ;) Tak poważniej. Dzieci bawią się chętnie, przydaje się szczególnie w deszczowe dni, gdy do piaskownicy na plac zabaw raczej wyjść nie można, albo w te bardzo słoneczne w porze szczytu, gdy tu mogą się skryć w cieniu. Pomocna była w czasie drzemki jednego, bo drugi mógł się bawić na powietrzu bez konieczności tak naprawdę wyjścia z domu. Wieszałam pranie, a Dominik się bawił.

piątek, 29 sierpnia 2014

Dzieci zostały u babci... :)

W sobotę pojechałam do mamy z maluchami z zamiarem spędzenia tam tygodnia. Dlaczego więc siedzę w domu sama z mężem? Mama zaproponowała, że się nimi kilka dni zajmie :D Wróciłam w środę po położeniu Dominika na dzienną drzemkę, a jedziemy po nich jutro. Codziennie dostaję wiadomości i zdjęcia, dzwonimy. Wczoraj zrobiliśmy sobie studencki wieczór, obiad w Manekinie, potem pochodziliśmy po starówce, poszliśmy na piwo i bilard. Moje pierwsze piwo na mieście od dawna, bo albo byłam w ciąży, albo karmiłam, albo byłam kierowcą. Tralala :) Wieczorem zagraliśmy jeszcze w Osadników. 
Już powoli za nimi tęsknię i cieszę się, że jutro zobaczę tych łobuziaków, ale te kilka dni bez nich były najlepszym prezentem jaki moja mama mogła mi podarować. Wypoczęłam, wyspałam się. Nie martwię się o nich, bo wiem, że są pod dobrą opieką. Mogę się zrelaksować, zaplanować sobie dzień. Jest fantastycznie, ale chyba już bym do takiego życia bez dzieci nie mogła wrócić - mimo wszystko za mało wrażeń, niespodzianek, przytulania :) Wypoczywam, ale też przejrzałam generalnie szafy i worek za małych czy zniszczonych ubrań wyrzuciłam lub wyniosłam do piwnicy dla dzieci siostry czy znajomych. Dzisiaj sprzątamy piwnicę - to będzie wyzwanie, ale paradoksalnie się cieszę, bo zrobimy to razem, pozbędziemy się zbędnych rzeczy, ogarniemy ten nieład, będę wiedziała co dokładnie gdzie jest i zyskamy trochę przestrzeni, a to uwielbiam.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Kończy się pewien etap

Myśl o odstawieniu Dominika od piersi od jakiegoś czasu za mną chodziła, ale jakoś nie mogłam się zdecydować. Gdybym wiedziała, że kiedyś pojawi się trzecie dziecko pewnie byłoby mi łatwiej, a tak pomijając wspaniałą bliskość podczas karmienia, mam świadomość, że to ostatnie takie chwile i mogą nie wrócić przez co mi jeszcze trudniej. Zaczęłam ograniczać karmienia, bo przecież mały je i pije już dużo, ale przez kilka miesięcy nie przestałam, bo raz Bąbel nie pije modyfikowanego - pluje wszystkimi rodzajami, a dwa nie czułam takiej potrzeby i on nie przejawiał chęci skończenia z piciem mojego mleka. Wiem, że wg WHO i do 3 roku chyba jest zalecane podawanie własnego mleka, ale dla mnie to za długo. Mikołaja odstawiłam jakoś etapami i bez bólu w około 14 miesiącu już było po karmieniu, ale pił mieszanki po których przesypiał całą noc, miałam kłopoty z tarczycą, a po odstawieniu mi się wyregulowały hormony, planowaliśmy kolejne dziecko i chciałam unormować cykl, dać organizmowi odsapnąć, przejść na dietę itp. Dominik ma prawie 16 miesięcy, wg wielu osób i tak baaardzo długo karmię. Zdania na temat odpowiedniego wieku i metody odstawienia jest wiele i czasem są skrajne. Moim zdaniem każda mama powinna zdecydować o tym sama, mając na uwadze swoje i dziecka dobro, komfort psychiczny i fizyczny i tysiące innych czynników. Od kilku dni karmię Bąbla raz dziennie, czy nawet co drugi dzień. Mój organizm się nie buntuje i spokojnie bym mogła przestać. Dominik różnie, pewnie gdybym nie zaczęła mu ograniczać, to cały czas by mógł pić, ale i bez zasypia, może  nawet spokojniej śpi i budzi się tylko na trochę wody. Decyzja zapadła, z kilku powodów się z niej cieszę, ale i żal mi tego, że pewien etap się już kończy, że nie będzie mnie tak potrzebował, że nie będę niezastąpiona. Wiem, że to dziwne, bo przecież nadal będę kimś bardzo ważnym w jego życiu, rola mamy, to nie tylko karmienie, a i bliskość pozostanie, ale jednak jakoś mi przykro, że nie będzie tego małego ssaka wieczorem ufnie wtulonego, pijącego i zasypiającego. Coś mnie na smętne rozważania wzięło ;)

[Aktualizacja z połowy września ;)]
Jednak nie odstawiłam... Tzn. mogłam, ale nam jednak brakowało i sielanka trwa ;) Za to dzięki tej przerwie cudownie się wszystko poprzestawiało i w razie potrzeby mogę karmić kilka razy dziennie, ale też jak gdzieś wyjeżdżam, to spokojnie mogę mieć kilka dni przerwy - Dominik zaśnie, a ja nie mam problemu z żadnym odciąganiem. I tak jest wspaniale :) Przeważnie jednak moje mleko raz dziennie "podaję".

piątek, 11 lipca 2014

Puzzle, puzzle, puzzle :)

Miałam napisać o naszym wypadzie pod namiot i tysiącu innych rzeczach, ale wczoraj skończyłam puzzle, więc znowu Was pomęczę. Pokazywałam Wam pierwsze 500 elementów z widokiem Klifu Orłowskiego i wspominałam, że chcę ułożyć kolaż czarno biały z Londynu z 1000, co też zrobiłam, a ponieważ kolorowy akcent na czarno-białym tle i pomysł z kolażem mi się spodobał, to postanowiłam ułożyć coś jeszcze z serii. Padło na Grecję, a że była jedynie w zestawie z puzzlami 500 elementów z widokiem na Santorini, to je pierwsze ułożyłam. Kolaże pokażę Wam później we wpisie zbiorczym serii, bo może coś jeszcze z niej kupię.
To pranie mnie rozbroiło, uwiecznione na zawsze ;) I tak jak przeważnie chowam puzzle w częściach na kartkach A4, tak tym razem Mikołaj miał inną koncepcję i jest jak jest, czyli rozsypka w woreczku :)

niedziela, 6 lipca 2014

Działo się :)

Dawno mnie tu nie było. Jakoś nie mogłam się zabrać do pisania. W ciągu tego miesiąca byliśmy kilka razy nad jeziorem, spędziłam z maluchami kilka dni u mojej mamy, skończyłam 30 lat i weszłam w nowe dziesięciolecie - jakoś tego "zaawansowanego" wieku nie odczuwam, spędziliśmy pierwszą noc we czwórkę pod namiotem, byliśmy na basenie, sporo czasu poświęciłam na rękodzieło. Robiliśmy wiele więcej rzeczy, o których pewnie zapomnę, więc czas nadgonić zaległości i opublikować kilka wpisów robiąc przy okazji porządek w zdjęciach, ale to już w tygodniu. Właściwie to może bym nie zapomniała, bo prowadzę zapiski i uzupełniam album Project Life, ale blog, to blog ;) Powoli brakuje mi tego zapisywania wrażeń, waszych komentarzy, więc czas wrócić. Ta przerwa była mi potrzebna, ale że mam małe problemy zdrowotne, to nie obiecuję, że regularnie coś się będzie pojawiało, a jedynie z potrzeby chwili, czasami więcej, chwilami mniej. Do przeczytania!

sobota, 7 czerwca 2014

Dzień mamy i taty w przedszkolu

W piątek było w przedszkolu przedstawienie z okazji Dnia Mamy i Dnia Taty - tak połączone w jedno. Maluchy wystawiały Złotowłosą i trzy misie. Mikołaj nie występował, tzn. nie miał roli, ale śpiewał z wszystkimi. Były też życzenia dla rodziców i laurka. O taka z guzików :) Wprawdzie nie z tych, które przyniósł, ale albo sobie wybrał inne, albo coś się pomieszało - nieważne. Rękodzieło od mojego trzylatka jest. Jaka radość przy wręczaniu - bezcenna. Do tego zrobiona przez niego ramka ze zdjęciem ozdobiona muszelkami. Wspaniały jest! Musielibyście zobaczyć jak się cieszył, wyrywał ze śpiewaniem, sprawdzał czy na pewno patrzymy i klaszczemy. Po przedstawieniu jeszcze chwilę zostaliśmy i zrobiliśmy sobie rodzinne zdjęcie, bo takich mamy zdecydowanie za mało. Dziękuję Ci Synu za piękne życzenia i taniec :*

czwartek, 5 czerwca 2014

Blog - przemyślenia

No właśnie, blog. Niby wiadomo o co chodzi, a nie dla każdego oznacza to samo. Nawet jedna osoba zapytana w różnym czasie inaczej odpowie. 
Od dłuższego czasu nachodzą mnie wątpliwości, na co, po co, dla kogo, czy tak chciałam, a może coś zmienić. Początkowo pisałam dla siebie, taka wersja pamiętnika, tyle, że z opcją motywowania, bo dostępna dla ogólnie pojętych wszystkich. Z czasem zaczęłam czytać inne blogi, mam swoje ulubione, są osoby, które do mnie częściej zaglądają, kilka od kilku lat za co im dziękuję. Uwielbiam czytać komentarze, odpowiadać na nie itd. Kilka razy zdarzyła się jakaś około blogowa współpraca, wyjazd itp. Z kilkoma osobami dzięki temu się spotkałam i do tej pory utrzymujemy kontakt. Był czas, gdy pisałam spontanicznie, miałam ochotę, chciałam się czymś podzielić, pokazać, opowiedzieć komuś. Nie ważne czy było kilka wpisów dziennie, czy nagle przerwa. Był okres, gdy starałam się pisać co kilka dni, jakoś to usystematyzować, nawet jak napisałam więcej wpisów "na raz", to ustawiałam publikowanie z opóźnieniem, co było dobre, bo blog nie umierał, ale i złe, bo potem chciałam coś nagle napisać, ale nie, bo przecież coś innego zaplanowałam, nie będę tym "zakrywała" tamtego wpisu, więc odkładałam i w sumie najczęściej nic nie pisałam, bo albo zapomniałam, albo inne tematy były. Czasami było coś czym się chciałam podzielić, ale bez zdjęć czegoś brakowało, a na zdjęcia nie miałam czasu. Chwilami wpadałam na jakiś pomysł, typu wpisy z tej tematyki w takie dni a z tej w inne, ale to wszystko mnie raczej odciągało od bloga, sprawiało, że zamiast przyjemności pisania w moim małym miejscu w sieci, zaczęłam to traktować wręcz jak coś do zrobienia, obowiązek, a nie oderwanie od obowiązków. Wpisy powstawały wprawdzie nadal spontanicznie, ale to nie było już to. Mam też okresy mani blogowej, gdy idąc na spacer, bawiąc się itp. myślę, żeby to odpisać, cyknąć zdjęcia, podzielić się, polecić.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Spotkanie w Bydgoszczy - blogowe WOW

Chyba jeszcze tak długo żadnego wpisu nie pisałam. I nie chodzi o to, że tak długi jest, a o to, że mam bardzo mieszane wrażenia ze spotkania, próba odczytania zdjęć kończy się wspaniałym "błąd karty", wyjazd do mamy całkiem pomieszał mi rozkład dnia, do tego problemy z dostępem do internetu i jest jak jest, czyli późno.
Plakaty by Daria z Hej Misiek.
Kilkadziesiąt osób prowadzących blogi, czasami z rodzinami spotkało się 24 maja w Park Hotelu. Na spotkanie czekałam od dłuższego czasu, Mikołaj też się szykował na "bydgoskie Woooow! Ahoy przygodo! Hasło na dziś: kulki!"... - dlaczego bydgoskie nie wiem, sam na to wpadł, albo Mąż coś przekręcił, a wow brzmiało w jego wydaniu niczym ryk lwa :) Było to zdecydowanie odmienne spotkanie, choćby ze względu na ilość osób i zaangażowanie dzieci od poznańskich warsztatów. Jeżeli chodzi o organizację, nie mogę dziewczynom niczego zarzucić. Paulina i Martyna zajęły się wszystkim z dużym wyprzedzeniem, przez cały czas odpowiadały na ewentualne pytania i aktualizowały informacje na fb i blogu. Nie miały wpływu na to, że nie było animatorki, bo z powodów losowych nie mogła przyjechać, ani na to, że zamiast sama z Mikołajem lub całą czwórką, na spotkaniu byłam z dwójką maluchów, bo mąż miał wykład i nie mógł go przełożyć. W efekcie zgodnie z przewidywaniami Starszy od razu po przyjściu zaginął w kąciku zabaw w kulkach, klockach, zaabsorbowany nowymi kolegami i tylko zawitał na obiad, czasami na picie i na próbę wspólnego tańca. Za to Młodszy po pierwszym szoku spowodowanym nagłym zderzeniem z tyloma osobami, dziećmi i tym, że ktoś od wejścia mu robi zdjęcie stwierdził, że pora zwiedzać, poszukać brata, tego dotknąć, to zdjąć, tam pobiec, poszukać brata, napić się, wejść po schodkach, stanąć na górze, bo jak się schodzi, pobiec dalej, na ręce do mamy, a gdzie brat, a kto to, może się przytulę i bam na ziemię, o tam klocek...

sobota, 31 maja 2014

Przerwa techniczna, czyli Dzień Dziecka u Babci

Dość nieoczekiwanie pojechaliśmy do mojej mamy i w związku z tym detoks od internetu - częściowo z konieczności. Po powrocie zasypię Was wpisami, a tymczasem życzę spokojnego, rodzinnego wypoczynku :)

wtorek, 27 maja 2014

Co na balkon? Piaskownica dla dzieci?

Ostatnio w końcu położyliśmy kafelki na balkonie, loggią zwanym. Powierzchnia spora, bo pond 13 m2, więc jak na mieszkanie w bloku, to marzenie - przynajmniej dla nas było :) Możliwości zagospodarowania sporo, ale pomysłu do końca nie mamy.

niedziela, 25 maja 2014

I jak go nie kochać?

Czyli o tym jak mój Syn radzi sobie z podchwytliwym pytaniem (na które obecnie dobrej odpowiedzi nie ma) skierowanym do mojego Męża.
  • ja: I jak wyglądam?
  • M patrzy i patrzy: Możesz się obrócić Mamusiu?
  • ja zdziwiona, ale "głupawka" w pełni, więc piękny obrót.
  • M: Bardzo ładnie. Możesz już w tym być zawsze i nigdy nie ściągać.


P.S. Proszę powiedzcie, że byliście na wyborach? Ta frekwencja mnie kiedyś dobije... Mikołaj już drugi raz wrzucał nasze głosy - pierwsze tu ;) Sama nie opuściłam żadnych, Tomek też. Ehhh

czwartek, 22 maja 2014

Ręcznie robione słodycze, czyli relacja ze spotkania w Poznaniu cz. 1

  • Mikołaj chciałbyś zobaczyć jak powstają lizaki i zrobić jednego dla siebie?
  • Tak!
W sumie nie musiałam pytać, bo odpowiedź znałam :) Wszystko zaczęło się przypadkiem, w piątek weszłam na chwilę na facebook i na tablicy pojawiała się informacja Matki Wygodnej, że mają jeszcze wolne miejsce na niedzielne spotkanie w Poznaniu, które organizuje razem z Matką Nie Wariatką. W ramach spotkania Poznaj Poznań Lokalnie miały się odbyć warsztaty dla dzieci, potem szaleństwa w Jupi Parku, spotkanie blogujących mam i przedstawienie oferty lokalnych wydawnictw, m.in. przewodnika dla dzieci po Poznaniu. Miasto darzę sentymentem, w końcu się tam urodziłam i jeździłam na podyplomówkę. Daleko nie mamy, bo samochodem niecałe dwie godziny i tym sposobem spontanicznie i trochę na wariata postanowiłam pojechać.
Bardzo się cieszę, że zapadła taka a nie inna decyzja, bo spotkanie było udane. Mikołaj zadowolony z atrakcji, a ja z poznania dziewczyn, a że nie był to wielki zlot, a kameralne spotkanie 11 mam z dziećmi, to można było spokojnie porozmawiać i skojarzyć daną osobę z prowadzonym blogiem. Pojechaliśmy wszyscy w niedzielę rano. Tomek z Młodszym został na Malcie, bo tam zaparkowaliśmy, a ja ze Starszym zaczęłam przygodę od podróży tramwajem. Cudowne, że mając 3 lata nawet kupowanie biletu, jego kasowanie i trzymanie jest atrakcją :) Szkoda, że ominęła nas kontrola, bo to też jest coś. Podobnie liczenie przystanków – podróż była dłuuuga, bo aż do 4 doliczyliśmy ;) Ponieważ dojechaliśmy przed planowanym czasem zbiórki pod Kupca Poznańskiego, podeszliśmy na Wrocławską 12 do cukierni Słodkie Czary Mary, bo tu miał się odbyć pokaz robienia lizaków w starym stylu i warsztaty. Już z zewnątrz kuszą słodycze, a w środku półki wypełnione kolorowymi cukierkami, lizakami (te w kształcie Świnki Peppy, a może to był George? nas podbiły). Spotkaliśmy kilka mam i z nimi poczekaliśmy na pozostałe. 

poniedziałek, 19 maja 2014

Dialogi rodzinne


Starszy wrócił z przedszkola z ciastkami, bo jego ulubiony kolega Roch (tak ten od wypadku) miał urodziny. 
  • Ja (nieświadoma zagrożenia): Które Roch miał urodziny? Trzecie czy czwarte?
  • Mikołaj: Ostatnie...
Z wcześniejszych rozmów.
  • Ja: Mikołaj, widziałeś czytnik mamusi?
  • M: Nie, ani jednym paluszkiem go nie dotykałem.
Ubieramy się na spacer. Wieje, więc zakładamy czapki.
  • M: Moja główka nie chce czapki.
  • T: To Twoje nóżki nie wyjdą na dwór.

piątek, 16 maja 2014

Spotkanie w Bydgoszczy już za tydzień

Jak się zapisywałam, to było jeszcze tyle czasu i brak miejsc. Wskoczyłam z miejsca rezerwowego i już niedługo, bo 24 maja poznam część Was na spotkaniu w Bydgoszczy w Park Hotel, o którym pisałam przy okazji warsztatów kulinarnych dla dzieci. Nie mogę się doczekać spotkania na żywo z osobami, które od dawna podczytuję, a i blogerki, do których zaczęłam zaglądać, by czegoś się dowiedzieć przed blogowym Wow chętnie poznam (tu pełna lista uczestniczek dla zainteresowanych).
http://blogowewow.blogspot.com/
Wybieram się z dwójką, bo mąż ma wykład jakiś. Mikołaj prawdopodobnie będzie się świetnie bawił z animatorką i innymi dziećmi, ale Dominik jest tajemnicą i zobaczymy jak zareaguje. Początkowo pewnie nie będzie chciał ode mnie odejść, ale że z Bratem bawi się chętnie i jak idziemy po niego do przedszkola, to zaczepia koleżanki z jego grupy, to może, może ;) Kto wie czy mnie nie zaskoczy. 
Wybieracie się same, z partnerem, dziećmi? Kto przywiezie kolegę/koleżankę w wieku około 3 lat lub roku? I może zostajecie do niedzieli, albo będziecie wcześniej/dłużej? Jako, że jestem na miejscu to chętnie się spotkam na kawie, albo patrząc bardziej realistycznie na placu zabaw, w Myślęcinku, na Wyspie Młyńskiej czy w jakimś klubie zabaw dla maluchów :) Jeżeli nie znacie Bydgoszczy, to kilka wpisów ze zdjęciami miasta tu
Do zobaczenia! :D

poniedziałek, 12 maja 2014

Wakacje pod namiotem z dziećmi?

Taki nam przyszedł do głowy pomysł jakiś czas temu i im więcej o tym myślimy i czytamy, tym bardziej jesteśmy na tak. Przed dłuższym wyjazdem planujemy jakiś testowy mini wypad blisko nas na jedną, dwie noce. Przede wszystkim chcemy sprawdzić, jak maluchy będą spały, bo że sam pomysł się im spodobał i do namiotu wchodzą chętnie, a na dworze mogliby siedzieć cały czas to wiemy :) Może też nasza lista rzeczy potrzebnych się zmieni, bo czegoś zapomnimy, coś weźmiemy niepotrzebnie itp.
Dzisiaj sprawdziliśmy jakie mamy namioty, śpiwory, maty itp. Jedyny większy to 4-osobowy High Peak Tatry 4. Po rozłożeniu na szybko w celu sprawdzenia czy jest wszystko, w jakim jest stanie i ile nam to zajmie czasu bez sznurków wygląda tak.

środa, 7 maja 2014

Klif Orłowski w 500 kawałkach

Czyli puzzle Trefl ze zdjęciem Jana Włodarczyka. Miałam zacząć od kolażu z 1000, jednak na rozgrzewkę zaczęłam od 500 elementów, żeby się nie zniechęcić. O dziwo ułożyłam je w jedno popołudnie. Byłam pewna, że zajmie mi to kilka wieczorów. Szczególnie, że krajobraz, to niebo, plaża, zielenie, czyli teoretycznie płaszczyzny w tych samych kolorach różniące się odcieniami, co przy sztucznym świetle aż tak widoczne nie jest. Zdjęcia robiłam późnym wieczorem.

wtorek, 6 maja 2014

Puzzle :)

Jednak dzieci nie mają łatwo z zakręconymi rodzicami. Zarażenie miłością do książek - zrobione, rower i spacery - jest, teraz trwa projekt puzzle. Właściwie to od kilkunastu miesięcy Mikołaj układa i sprawia mu to radość. Zaczęło się od jakiegoś gratisu w sklepie i puzzli z 3 elementów. Jak sobie z nimi tylko zaczął radzić, czyli szybko, to kupiliśmy mu kilka 9-elementowych kartonowych i drewnianych z obrazkiem pod spodem, więc układanie ułatwione, potem były 9, 12 i 15-elementowe bez podpowiedzi w postaci rysunku. Na dwa latka dostał Baby puzzle Trefla z Bobem Budowniczym i owadami o grubości 4 mm z 2-4 elementów. Potem był okres puzzli maxi podłogowych z 24 elementów (ciuchcia Tomek i auta Disneya). Teraz układamy Kubusia Puchatka 3w1 z 20, 36 i 50 części. Jeszcze z moją pomocą, ale zdecydowanie lubi. Były też typowe wkładanki, gra "Przed i po", która jest właściwie kilkoma układankami z 3 elementów, na których przedstawione są procesy. Na 3 urodziny dostał puzzle do nauki angielskiego ze zwierzątkami. Pewnie nadejdzie czas, gdy Was pomęczę konkretnymi puzzlami, a o kilku na pewno przy takim wpisie na szybko zapomniałam.
Dlaczego powstał wpis? Właśnie listonosz przyniósł moje puzzle. Tak, tak pozazdrościłam Synowi, a że kiedyś układałam namiętnie, to postanowiłam sobie przypomnieć ten czas. Chyba jednak czasochłonne uspakajające zajęcia to to, co lubię (haft, quilling, karczochy). Na pierwszy rzut idą puzzle z 1000, a dokładnie kolaż z Londynu, o taki:

Przypuszczam, że ułożenie trochę mi zajmie, bo czasu wolnego przy mojej Wspanialej Trójce i robieniu kartek komunijnych będę miała niewiele, ale co tam :)
P.S. Gdyby ktoś chciał zamówić kartkę, to zapraszam :) Tu możecie kilka podejrzeć.

czwartek, 1 maja 2014

Jezioro Balaton - majówka 2014

Jezioro w mieście. Niby nic niezwykłego, ale jakimś cudem odkryliśmy je dopiero dzisiaj i to na mapie, więc postanowiliśmy zobaczyć jak wygląda. Balaton, ten w Bydgoszczy, nie na Węgrzech, można spokojnie obejść z wózkiem, obok znajduje się mały park i plac zabaw. Jest sporo wędkarzy, bo jest zarybiane. Zadziwiająco dużo łabędzi i innego ptactwa. Niby nic wielkiego, ale spokojne miejsce, w którym można odpocząć.
Przy okazji odkryliśmy dmuchawce :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Roczek Dominika

Tak, tak to już dzisiaj :) Mój Młodszy Syn właśnie skończył 12 miesięcy. Pamiętam pierwszy dzień w szpitalu, cały czas mogłam na niego patrzeć i obserwować te minki :) To się właściwie nie zmieniło. Nasza Kruszyna kochana.
Pierwsze godziny życia
Pierwsze powitania ze Starszym Bratem, a ile buziaków dostał :)
Jedna z wielu kosmicznych minek

niedziela, 27 kwietnia 2014

Basen w Barcinie

Mieliśmy w planach wypoczynek na świeżym powietrzu, ale że padał deszcz, to postanowiliśmy przejechać się na basen. Perła w Bydgoszczy prawdopodobnie byłaby pełna, w Solcu Kujawskim byliśmy ostatnio i było bardzo fajnie, ale chcieliśmy poznać nowe miejsce. Mąż słyszał pozytywne opinie o basenie w Barcinie. Decyzja zapadła i tym sposobem spędziliśmy bardzo miło czas w aquaparku :)
Nasza rodzina zdecydowanie uwielbia zabawy w wodzie. Pakowanie poszło szybko, Mikołaj zabrał swoje kąpielówki, klapki, czepek i rękawki do ukochanego plecaka. My całą resztę włącznie z jedzeniem, bo gdyby się pogoda poprawiła, to może podjechalibyśmy jeszcze gdzieś dalej, albo odwiedzili plac zabaw. Droga minęła nam szybko i spokojnie. Na miejscu jeszcze skusiliśmy się na dmuchaną piłkę i czas szaleństw w wodzie :) 
Poniższe dwa zdjęcia to zrzut ekranu z wirtualnego spaceru ze strony BOSIR, bo nie wpadłam na pomysł zrobienia zdjęć obiektu. Pierwsze to widok z rodzinnej zjeżdżalni. Oczywiście próbowaliśmy i był zjazd w duecie Mikołaj+Tata i Mikołaj+ja :) Szaleństwo! Po prawej widać mniejszą zjeżdżalnię niby słonika kończącą się w płytkim brodziku i tu dopiero była fascynacja i zjeżdżanie, zjeżdżanie i zjeżdżanie. Już samodzielne. Dominik też próbował. Poza tym trochę pływania z rękawkami, gonienie piłki, samochodzików, podskoki i takie tam.
I my w swoim żywiole. Widać ten plusk i radość - prawda? :)

piątek, 18 kwietnia 2014

Przedświąteczne warsztaty kulinarne dla dzieci

Wspominałam na facebooku, że w niedzielę byłam z Mikołajem na warsztatach kulinarnych dla dzieci. Było zdobienie mazurka, a właściwie mazurków i jajek. Na początku pewien bunt przy nakładaniu fartucha, ale potem fascynacja, skupienie i praca. Mały kucharz. Zajęcia prowadził kucharz, pedagog, a dodatkowo fotograf robił zdjęcia. Najpierw dzieci poszły umyć ręce, potem był mini wykład o mazurkach, tradycji i pokaz zdobienia. Mikołaj z zainteresowaniem śledził postępy kucharza. Potem z zapałem przystąpił do dekorowania swojego mazurka w kształcie prostokąta i dwóch mniejszych okrągłych. Nie oszczędzał masy kajmakowej, migdałów, kokosowych wiórków, czekoladowych kulek, moreli, kolorowego lukru - szalał na całego :) Małe były skromniejsze, bo z białą czekoladą i lentilkami, a drugi z dżemem wiśniowym i kokosem. Wszystkie pyszne i nie doczekały do świąt, dlatego dzisiaj zdobimy kolejne - muszą być na przyjazd Babci, a Bąbel nie może się doczekać kolejnej przygody w kuchni. 
Potem było zdobienie jajek. Dzieci zrobiły kurki i malowały pisakami kolorowe jaja. 
Ogólnie Mikołaj bardzo chętnie mi pomaga w kuchni, przygląda się. Czasami odbieram go wcześniej z przedszkola i robimy niespodziankę dla Tatusia w postaci pizzy. Przygotowuję ciasto, a on dzielnie i z zapałem smaruje i kładzie składniki, sprawdza czy równo, czy czegoś nie brakuje, przyprawia. Jak potem dumnie częstuje :) Kochany jest. Robimy też inne rzeczy, nie raz pomagał mi w pieczeniu ciast czy robieniu obiadu. Nie była więc to jego pierwsza przygoda w kuchni, ale w gronie dzieci i nie tylko z mamą jednak jest inaczej. Na koniec nawet założył czapę i zrobił zdjęcie z kucharzem. A! Prawie zapomniałam dostał też dyplom, który oczywiście musiał znaleźć się na ścianie w pokoju obok innych. Wróciliśmy bardzo zadowoleni.

Warsztaty odbyły się w restauracji w Bydgoszczy i są organizowane odpłatnie prawie co tydzień w niedzielę. Więcej informacji znajdziecie na profilu Park Hotel Kids na fb.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...