Jak nie było o ciąży, to teraz o Mikołaju brak wpisów ;) Dziecko mi się zmienia i nawet nie wiem kiedy ten czas leci... Od kilku dni razem gotujemy, sprzątamy, mam takiego małego, prywatnego pomocnika, a że czasem wszystko trwa dzięki temu dłużej, to cóż, skoro jest przyjemniej i zabawniej? Oczywiście do Bąbla nie dotrze, że nie wszystko sam da radę zrobić, a i nie chcę mu zabraniać na zasadzie, odejdź, pobaw się, sama zrobię lepiej i szybciej, bo się boję, że potem go nauczę, że mama sama w garach siedzi i sprząta i nie będzie chciał dla odmiany pomagać. Oczywiście tacie też pomaga w weekendy, a ja mam wtedy mniej więcej wolne i czas na zregenerowanie sił przed kolejnym tygodniem. Poza porankami, gdy Tomek chce się wyspać i z M robimy śniadania.
Kilka scenek rodzajowych:
- robienie pancakesów np.: Mikołaj odmierza łyżeczkę proszku do miseczki (nie ryzykuję bezpośredniego dodawania do ciasta - aż taka odważna nie jestem ;)), potem przesypuje do miski, to samo z maślanką i innymi składnikami. Otwiera mi szafkę z garnkami i pokazuje patelnię. Gotowe naleśniczki zanosi tacie do łóżka i razem kosztują - pycha, ok wracamy do pieczenia, zanosimy resztę na stół i przygotowujemy stół - my, bo M wykłada podkładki i sprawdza czy każdy ma coś do picia