Pamiętacie jak pisałam w poście o zabezpieczeniach do szafy, że M. otwiera szafę T. i "robi porządki"? Po ostatnich przemeblowaniach komodę z jego ubrankami zastąpiła szafka. Zadowolony podchodzi i otwiera - widzi swoje ciuszki - uśmiech i patrzy na mnie, na szafę, na mnie, na ciuszki - większy uśmiech. Zamyka. Odchodzi. Wraca, otwiera, zamyka. Odchodzi i wraca. Wyjął bluzkę i rajstopy, sygnał, że czas wyskoczyć z piżam :) Genialny jest, cudowny i kocham go z każdym dniem coraz bardziej.
To jego bieganie po domu, bo prędkość osiąga kosmiczną! Przenoszenie konika, na którym powinien raczej siadać, choć i buja się ślicznie, a właściwie podskakuje, przynoszenie zabawek i "da" [daj=proszę;)] uśmiech i powrót po nie lub kolejna porcja. "Tata ta ta ta" na dźwięk domofonu i widok T. lub błędnie... listonosza, ale szybko się speszony przytula do mnie. Przekładanie klocków z jednego pudełka do drugiego, z jednej strony na drugą.
Uśmiech, radość jaką wnosi. Jest wspaniały, ale jak szybko rośnie, zmienia się... jak zatrzymać czas?