piątek, 21 grudnia 2012

Jasełka w żłobku

Wczoraj byliśmy na wystawianych przez przedszkolaków jasełkach, Maluchy ze żłobka były kolorową widownią. W ostatniej chwili dowiedziałam się, że mają być - o ile to możliwe - przebrane za bajkowe postaci. Nie zdążyłabym już niczego uszyć, więc wypożyczyliśmy strój. Wielkiego wyboru na takiego Skrzata nie było. Mógł być panem biedronką, ale czułka, skrzydełka i reszta zapowiadały częste ściąganie i ogólne niezadowolenie. Inną opcją był książę, ale tu problemem była korona i gruby płaszcz (w żłobku jest ciepło), plus guziki, które Bąbel usilnie próbował oderwać i przyjrzeć im się z bliska. Wybraliśmy przebranie Alladyna i bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podobał :) Jako mama nie jestem obiektywna, ale co tam. Było też wygodne. I nawet czapka/turban nie budziła protestów. Kilka zdjęć mojego przystojniaka - zamazane, bo robione bez lampy, by nie zakłócać pracy fotografa, ale czekamy na lepsze od niego. Oczywiście musiały być przekąski, bo inaczej Bohater tak cierpliwy i zadowolony by nie był.

wtorek, 18 grudnia 2012

Przedświąteczny dylemat

Uwielbiam czas oczekiwania i przygotowań do świąt. Niestety w tym roku pochłania mnie raczej przeprowadzka i pakowanie, a nie pieczenie ciast i ubieranie choinki, chociaż pierniczki się zdarzyły. Mam też problem z podpisaniem kartek świątecznych. Kto życzy? T. i ja, Mikołaj i tyle, czy Maleństwo, Synek? Imienia pisać nie będę, bo pewne nie jest i może się jeszcze zmienić. Nie uwzględniać Go też dziwnie, bo przecież czuję, że jest, kopie, to dlaczego mam się za niego nie podpisać? Mimo wszystko choć rodzina katolików i wszyscy uznają życie od momentu poczęcia, to już podpis na kartce może się wydać dziwny, choć w sumie niby dlaczego? Prawda? Co byście zrobiły? Może najlepszym rozwiązaniem jest napisanie "życzy rodzina X", ale... to mi nie odpowiada :) 
Poruszałam już kwestię od kiedy jest się mamą w pierwszej ciąży (o tu) i zgodnie z moim ówczesnym zdaniem, które nadal podzielam, już mam dwóch Synów, więc i na kartkach bym musiała to zaznaczyć. Ehhh... chyba się czepiam szczegółów...

Przypominam o trwającym konkursie, na który zapraszam.

niedziela, 16 grudnia 2012

Zima, zima, zima, pada, pada śnieg...

a jak nie pada, to i tak jest zimno i trzeba się ciepło ubrać :) Ostatnio otrzymałam paczkę pełną rajstop, skarpet, czapek, rękawiczek marki Yo!
Przyznam, że choć kupowałam niejednokrotnie skarpety i rajstopy tego producenta, to nazwa mi się nie zakodowała i za nic nie byłabym w stanie odpowiedzieć na pytanie jakie skarpety nosi M., może poza składem, rozmiarem i temperaturą w jakiej można je prać ;) Przypuszczam, że wiele z Was ma podobnie ze skojarzeniem Yo!, ale prawdopodobnie ubranka znacie. 

sobota, 15 grudnia 2012

Jadę! Zdobędę cały świat

Nie wiem czy istnieje gdzieś jeszcze dziecko, które tak uwielbia podróże pociągiem ;) Przy ruszaniu ze stacji woła wesołe "Tu! Tu!". Kontrole biletów i konduktor to specjalne wydarzenie, zawsze daje swój bilet płatny całe 0 zł, ale jest tylko i wyłącznie jego. Dumny, mały pasażer.
Oczywiście przy dłuższych wyjazdach lub tłoku tak szczęśliwy nie jest, ale zdobywanie i poznawanie świata to czysta przyjemność. Spójrzcie na te widoki!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Pada śnieg! Czas na sanki

Pada śnieg, pada śnieg :) Jeszcze jest go mało, ale moim mężczyznom to nie przeszkadza w zabawie. Jak śnieg to sanki. Tegoroczny debiut, po zasłużonym odpoczynku. Oczywiście przy takim szaleństwie zdarzały się też upadki. Nasz model jest o tyle dobry, że można je ciągnąć, pchać - regulowana wysokość rączki pozwala na to też Mikołajowi i mają ocieplany wkład, w którym zmieszczą się dwa bąble. Na głowie czapka Feliks, którą dostaliśmy od firmy Yo! (więcej w kolejnym wpisie - będzie też dla Was konkurs z ubrankami dziewczęcymi). Kurtka zimowa - zeszłoroczny prezent świąteczny od kuzynostwa, do którego dopiero dorósł i kombinezon ogrodniczki od rodziców (czyli od nas) na Mikołajki - w niespodziance były też zabawki :)
Zdjęcia z balkonu w dużym zbliżeniu:

czwartek, 29 listopada 2012

Małe sukcesy - wielka radość

Nocnikujemy już od jakiegoś czasu i wieczorem siku praktycznie jest zawsze, z rana przeważnie. W ciągu dnia ze względu na żłobek różnie. Ale... od tygodnia żadna kupa nie wylądowała w pieluszce :) Wszystkie w nocniku. Mikołaj pokazuje pupę i leci do łazienki po nocnik (wcześniej zapala światło, po wyjściu gasi - szok!), przynosi, stawia i próbuje się rozbierać, w tym zdecydowanie jeszcze trzeba mu pomóc. Zasiada na tronie uśmiechnięty. Czasami towarzyszy mu książeczka, którą wcześniej sam weźmie, innym razem zabawka lub soczek. W przypadku siusiu co jakiś czas wstaje i sprawdza, "nie ma" to siada dalej, ale bez przesady, nie przesiaduje na nim całego dnia. W przypadku kupy od razu jest dłużej. Potem, gdy w mieszkaniu unosi się specyficzna woń, wstaje uśmiechnięty i bije sobie brawo. Rodzice z nim i wielka radość panuje w całym domu - szczególnie u tego rodzica, który akurat nie zajmuje się wyniesieniem nocnika ;) Ostatnio po siku, zabieram nocnik, a tu bunt i po niego ponownie idzie, na zasadzie: "a co mi tam" wysadzam i po chwili kupa - jednak dziecko wie, czego potrzebuje. Na szczęście. 
Wg niektórych, to i tak późno, wg części za wcześnie - wszystkim nie dogodzisz. Od początku przyjęliśmy zasadę nic na siłę, ale konsekwentnie po pobudce, spacerze, posiłku. Początkowo rezultaty były na chybił trafił, teraz już zorientował się o co chodzi i że rodzice się cieszą jak coś jest w nocniku i mają specjalne (głupawe) wierszyki i piosenki na tę okazję ;) Cel: odzwyczajenie od pieluchy przed narodzinami brata - jak najbardziej realny i myślę, że to kwestia tygodni tak naprawdę. Tylko żłobek odrobinę psuje szyki, bo tam w pieluszce biega. Od stycznia pewnie będzie ze mną w domu po przeprowadzce - do czasu znalezienia nowego, to może wtedy przyspieszymy naukę.

czwartek, 22 listopada 2012

Czuję ruchy

Jeszcze pamiętam jakie emocje towarzyszyły temu odkryciu w pierwszej ciąży (więcej tu). Niezapomniane uczucie, wspaniałe i jak uspokajające, bo nie musiałam czekać na wizyty, by się dowiedzieć, że z Maleństwem wszystko dobrze - sam dawał o tym znać. Początkowo delikatnie, z upływem tygodni zdecydowanie mocniej i częściej. Pod koniec wspaniała była jego czkawka. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że będę wstanie odczuć takie szczegóły. Wiązało się z tym też jakby ponowne odkrycie i upewnienie się, że jestem w ciąży. Brzmi to dziwnie, bo co tydzień sprawdzaliśmy jak się Maluch rozwija w internecie, czytaliśmy książki, były wizyty i usg, ale dopiero te ruchy uświadomiły mi, że to się nie dzieje gdzieś obok i nie dotyczy kogoś innego, a mnie, mojego ciała. To we mnie i dzięki mnie rozwijało się nowe życie.
Tym razem jest odrobinę inaczej. Wiedziałam czego się spodziewać i już wcześniej czasami czułam Synka, delikatne ruchy, ale wiedziałam, że te rewolucje, to moje Dziecko. Odczucie ulgi jest chyba nawet większe, bo i ta ciąża jest inna, przez chwilę nawet zagrożona, tym bardziej cenię każdy sygnał, że Mały nadal jest z nami, rusza się i kłopoty mamy aż tak go nie dotykają, choć niezauważone nie przechodzą. Już się nie mogę doczekać tego wiercenia, świadomości gdzie jest pupa, kolano... Odpowiedzi na dotyk, delikatne pukanie, dłoń męża. Jak będzie reagował na zaczepki Mikołaja? 

środa, 14 listopada 2012

Już w domu

Nie pisałam, bo byłam kilka dni w szpitalu. Miałam skurcze i skróciła mi się szyjka, ale przeszły i już w domu leżę. Biorę leki i odpoczywam... jeżeli tak leżenie można nazwać :) Ogólnie nie jest źle. We wtorek mam wizytę i dowiem się więcej. Tzn. czy wszystko wróciło do normy, czy jednak muszę na oddział wrócić.
Niby szpital nie jest zły, ale w domu nawet ta sama herbata smakuje inaczej - oczywiście lepiej. Cieszę się, że już jestem u siebie i mam nadzieję, że do porodu już nie będę musiała do szpitala wracać. 
Powoli brzuszek się pokazuje i od czasu do czasu chyba czuję ruchy Maleństwa, ale jeszcze nie jestem w stu procentach pewna czy to zawsze On. Już się nie mogę doczekać tego wspaniałego wiercenia :)

czwartek, 1 listopada 2012

Mam słonika!

Udało mi się wylicytować dla Mikołaja na aukcji charytatywnej dla Marcinka turkusowego słonika. Mam nadzieję, że małemu też się spodoba. Na zdjęciach autorki prezentuje się tak:
Jeżeli chciałybyście pomóc, to jeszcze jest wiele aukcji - o tu  :)
*****
Z wieści ciążowych: byłam na wizycie. USG będę miała na kolejnej, ale badanie tętna i przepływów było - wszystko jest dobrze, z szyjką też. Niestety z powodu wymiotów (wirusówka przyniesiona przez M) schudłam i mam napiętą macicę, więc mam jak najwięcej leżeć, brać witaminy i odpoczywać generalnie. Co robię i dostaję powoli świra, ale dam radę. Trochę poleżę, to może potem będę mogła normalnie już funkcjonować :)
Z tego powodu nie jedziemy nigdzie na groby, bo mamy wszędzie daleko. Po obiedzie za to wybieramy się na spacer na cmentarz postawić znicz pod krzyżem. Ten dzień zawsze sprawia, że dużo myślę, wspominam tych, którzy odeszli, szczególnie moich dziadków. Czas ta szybko mija, że trudno wręcz w to uwierzyć. No cóż nie smęcę więcej i wracam do "odpoczywania".

czwartek, 18 października 2012

Będzie miała Pani Syna!

Tak brzmiały pierwsze słowa ginekologa po włączeniu usg :) Trzeba przyznać, że Maluch wyjątkowo się wystawił do zdjęcia i praktycznie nie ma żadnych wątpliwości, że to chłopak. Dzisiaj zaniosłam wyniki mojej ginekolog i na podstawie zdjęć też od razu tak stwierdziła.
Poza tą wiekopomną wieścią dowiedziałam się, że Bąbel ma śliczną kość nosową i chwała mu za to, odpowiednią przezierność karkową, wszystkie niezbędne organy, a serce miarowo bije. Uff... ulga jest, szczególnie, że biorę antybiotyki i kaszlę jak jakiś gruźlik, więc się odrobinę obawiałam jak na to Potomek. A i nie zapomnijmy o istotnym pomiarze: długość główka-pupa 5.07 cm - kochany Wielkolud.
Rusza się jak jego starszy brat na tym etapie, czyli cały czas i szaleje sobie w najlepsze. Mam trzy zdjęcia, pierwsze - dowód na chłopca i głowa niewidoczna, na drugim główka po prawej, a na trzecim już po lewej a usg może z dwie minuty trwało :) 
Na koniec lokum Bohatera - jeszcze niewiele widać,  ale będzie do porównań.
Waga bez zmian, czyli 78 kg. I chyba weszliśmy w II trymestr, chyba, bo to zależy od książki i tego, jak się liczy tygodnie. U mnie wg cyklu druga połowa 14, wg usg początek 13. Tak czy inaczej jest dobrze.
Będę miała dwójkę Urwisów... :D Tylko teraz jakie imię dać? Czasu na zastanowienie jest jeszcze sporo.

poniedziałek, 15 października 2012

Pomoc dla Marcinka i aktualności

Witajcie,
ostatnio włączyłam się w pomoc dla dwuletniego Marcinka. Więcej informacji znajdziecie na blogu jego rodziców.
Jest też specjalna akcja dla rękodzielników. Można przekazać coś swojego na aukcję charytatywną, licytować, przesłać pieniądze bezpośrednio na konto fundacji, PayPayl itd. Każda kwota się liczy.
Zapraszam Was do:
  • przyłączenia się do wydarzenia na FaceBooku,
  • licytowania na allegro - są naprawdę śliczne przedmioty.
Na razie przekazałam bombkę karczoch, więc jeżeli się Wam podoba licytujcie. Będzie mi bardzo miło, że mogę w ten sposób pomóc Marcinkowi. Zdjęcie przenosi do aukcji.
Mam nadzieję, że się przyłączycie i razem pomożemy.


*****

Ostatnio mało piszę, bo jestem chora, dzisiaj po wizycie u lekarza L4 i antybiotyk. Gdybym się nie zdecydowała, groziło zapalenie płuc, więc wybrałam mniejsze zło. No i mam już powoli dosyć tych dolegliwości. W pierwszej ciąży też byłam chora, ale dopiero po 20 tygodniu jakoś, a teraz dopiero 12/14 tydzień...
W środę usg - mam nadzieję, że u Maluszka wszystko dobrze i nie przejmuje się tym, że mama osłabiona, chociaż kaszel na pewno nie jest dla niego/niej obojętny. Może jak się lepiej poczuję w końcu przeniosę wpisy z bloxa? Wypadałoby ;)

poniedziałek, 1 października 2012

Leniwy weekend

Uwielbiam soboty i niedziele :) Najpierw załatwiliśmy kilka spraw w mieście, potem poszliśmy na obiad do restauracji - pyszny! Po jedzeniu spacer po starówce i powrót Wisłą. Mikołaj zachwycony wodnym transportem i rzeką:

W ogóle się nie bał. Potem powrót laskiem i zbieranie kasztanów i żołędzi - zrobimy z nich koniki i inne stwory, ale to jak zacznie padać deszcz i w domu będzie musiał więcej siedzieć.

środa, 26 września 2012

Zmiana żłobka

A właściwie przejście z klubu malucha do żłobka. Byłam z tego pierwszego bardzo zadowolona, ale niestety był daleko, a teraz mi pod nosem - jakieś 10-15 min spacerkiem - otworzyli nowy żłobek. Mikołaj dostał się do grupy Raczków 18-24 miesiące, zdecydowana przewaga chłopców. Wyjdzie trochę drożej, ale za to z wyżywieniem i nie muszę na autobus wydawać. Poza tym jak go zaprowadzę na 5 godzin, to 4,5 moje, a tak traciłam sporo na dojazd, a że idzie jesień/zima i do tego ciąża, to się przenosimy. 
Dzisiaj był dzień oswajania (jeszcze z rodzicami), zaledwie 2 godzinki, ale M sporo szalał. Najpierw młotkiem coś majsterkował i wbijał, potem się do niego kolega dołączył, przerzucił się na klocki, motoro-rower, jeździk, piłkę, tańczenie. Jakoś w połowie było jedzenie wspólne. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Panie sympatyczne i mają podejście do dzieci. Jedna jest jakoś w moim wieku, a druga starsza - budzi zaufanie i przypomina mi moją ciocię ;) Zobaczymy jeszcze jutro i w piątek, a od poniedziałku na dłużej, pewnie z 5-6 godzin, może czasami mniej, ale to się okaże. 
Wszystko jest dobrze zaplanowane, poza salą zabaw jest sypialnia, a do tego specjalne pomieszczenie na kurtki i buty - każdy ma swoją szafkę. Do tego szufladę na pieluchy, chusteczki, ubranka na zmianę. Łóżeczka też są przypisane i na każdym własna pościel, piżamka i zabawki ewentualnie.

Jeśli chodzi o ciążę, to na razie wszystko dobrze. Odebrałam wyniki i mam wszystko w normie. Niestety dzisiaj na jakiś czas wróciły mdłości. Przeszły, więc na specjalne zamówienie męża - domowa pizza, już ciasto rośnie, pieczarki i inne dodatki gotowe. Waga bez zmian :)

piątek, 21 września 2012

Język gestów tylko dla wtajemniczonych

Chyba każda rodzina ma typowe dla siebie zachowania, gesty, powiedzonka, wewnętrzne żarty, historyjki. Komunikacja dziecko-rodzice rządzi się specyficznymi prawami. Często tylko mamy rozumieją, co ich syn/córka próbuje przekazać. Są słowa i gesty uniwersalne typu: papa, opa, mama, da da, mniam mniam z głaskaniem brzuszka itd. Mikołaj potrafi też oznajmić, że czegoś nie ma słownie (tradycyjne i zrozumiale "nie ma") i za pomocą rąk (rozłożenie i pokazanie pustych, czasami z pytaniem "gdzie" i wzruszeniem ramion w tym geście), ostatnio powiedział "banana nie". Ma też swoją składnię, np. "ma ma" nie oznacza mamy a zaprzeczenie "nie ma" i prośbę o dokładkę, bo tam gdzie nie ma, ma być - niby logiczne, a nie wszyscy wiedzą o co mu chodzi. Oczywiście jest też piękne wyraźne "mama" i "tata". 
Część gestów rozumieją tylko najbliżsi, bo tworzą się przypadkowo. Wołanie raz dwa trzy - odpowiednio zmienione na "ja dwa tsyyy" lub coś w tym stylu, ale z odpowiednią intonacją - oznacza, że zaraz nastąpi rzucenie się na stertę poduszek, na mamę, do wody lub atak na stojącą miękką przeszkodę. "Bam" - idziemy do małego pokoju i się bawimy na tymczasowym posłaniu cioci - biedna na ziemi została położona, z pokazaniem kto ma gdzie się położyć, czyj jest który jasiek i czy przykładamy do niego głowę na ziemi, ścianie, krześle... o dziwo każdy wie o co chodzi i co ma robić.

sobota, 15 września 2012

Bezsilność

Wraz z pojawieniem się na świecie Mikołaja często czuję się wyjątkowa, potrzebna, niezastąpiona, kobieca, kochana, silna. Czasami jednak zdarzają się chwile, gdy jestem bezsilna i boję się o niego. Dzisiejsza noc zalicza się do takich momentów mojego życia. Mały obudził się około 4 z płaczem, cały drżał z zimna, mimo że w pokoju było ciepło, a on był przykryty. Nie pomagało tulenie, noszenie, nie chciał niczego pić, ani mleka, ani wody. Nic. I cały czas się trząsł. W takich chwilach dociera do mnie jak mały i bezbronny jest, choć gdy biega i się śmieje wydaje się już taki duży i silny. Czułam się całkowicie bezradna. Nie wiedziałam jak mogę mu pomóc i to było straszne. Nie mówi, więc jedynie instynktownie mogliśmy zgadywać co się dzieje.

środa, 5 września 2012

Pierwsza wizyta u ginekologa

Pierwsza w tej ciąży, bo w ciąży już na 100% jestem. Tak jak się spodziewałam, jest odrobinę niższa (wcześniejsza) niż sugerowałby to termin ostatniej miesiączki, ale do tego zdążyłam się przyzwyczaić. Prawdopodobny termin porodu wg USG to początek maja. Zakładając optymistycznie, że wszystko dobrze się ułoży i nie będzie gorzej niż w pierwszej ciąży, powinnam spokojnie zdążyć z przeprowadzką w grudniu/styczniu jeszcze w miarę mobilnym stanie :) A pod koniec czerwca jako tako wyglądać na ślubie siostry. To jednak odległe plany. Na razie z radością patrzę na zdjęcie i kartę ciąży, tym razem fioletową, pierwsza była niebieska - akurat trafiona w płeć. Trochę się obawiam przepowiedni ginekologa, że skoro pierwsze dziecko było duże i rodziłam naturalnie, to i drugie może być spore, a mimo wszystko bez cięcia. Właściwie to cesarki nigdy nie chciałam, ale rodzenie ponownie 4350 g noworodka mi się średnio uśmiecha.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Zakupy :)

Uwielbiam kupować rzeczy dla dzieci. Jeszcze nie oszalałam i nie kupuję dla Maluszka z brzuszka, a dla Mikołaja. Wprawdzie na dzień dobry zaopatrzyłam się w trzy komplety pościeli, ale już powoli trzeba ją wymienić, szczególnie prześcieradła. I od tego się zaczęło, ale skoro już mam zamawiać prześcieradła, to dlaczego nie pościel ;) I tym sposobem kurier niedługo przywiezie poszewkę na kołdrę i poduszkę (choć z tej korzystamy tylko jako z oparcia podczas picia mleka wieczorem - przynajmniej na razie). Wybraliśmy w drodze kompromisu wzór z żyrafą w kolorystyce biało-fioletowej w kratkę :) I jednak jeszcze ochraniacz dokupiliśmy - nie był niezbędny, ale nasz się przydaje, a wygląda już średnio. Do tego prześcieradło białe i fioletowe w kratę, tak na zmianę żeby było i tu widoczna różnica...

sobota, 25 sierpnia 2012

Jestem w ciąży

Miałam nie pisać, upewnić się, przeczekać pierwszy wrażliwy okres, ale jak się nie podzielić, skoro rozpiera mnie radość? W poniedziałek popołudniu zrobiłam test i wyszły dwie piękne kreski :) Szybko po około 10 sekundach i się trzymały do tych 3-5 minut, czyli wskazanego czasu odczytania wyniku i trzymają się pewnie do teraz. W czwartek rano jeszcze powtórzyłam i wynik ten sam :) Niesamowicie się z mężem cieszymy. Miałam najpierw schudnąć, ale zacznę się tym martwić po porodzie, a teraz zdrowe odżywianie i tyle. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, ciąża będzie się prawidłowo rozwijała, dziecko będzie zdrowe (sama nie wiem czy chciałabym drugiego syna, czy może córeczkę tym razem), a na najbliższej wizycie - dopiero 17 września, czyli 9t1d - zobaczę zdrowe bijące serduszko. Nie mogę się jej doczekać, ale że byłam niedawno na kontrolnej i wszystko ze mną było ok, mam prawidłowe wyniki moczu i morfologii, to aż tak się nie martwię. Szczególnie, że np. kwas foliowy już od jakiegoś czasu przyjmuję.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Niebieski nos - czas na pluszaki

Jednym z pierwszych prezentów, które Mikołaj dostał był słodki, pluszowy misiek. Początkowo cieszył głównie nas i pozował do zdjęć, ale Bąbel raczej traktował go obojętnie. Ostatnio się wszystko pozmieniało, wszedł w okres, w którym lubi się przytulać do zabawek, słucha historyjek o nich, pokazuje noski, uszy itp. Hitem tygodnia są trzej kumple z serii My Blue Nose Friends. Każda maskotka ma imię i krótki opis. U nas zamieszkały: małpka Coco, łoś Jock i gorylo-orangutan Jungle. W sieci znalazłam zdjęcia zapalonych kolekcjonerów tych mięciutkich zabawek, nas ta mania jeszcze nie dopadła, ale te łatki, noski i skojarzenia z misiem Tatty Teddy są kuszące ;) Przyznam, że sama bym chętnie takiego w prezencie dostała, ale na razie podkradam dziecku.
Tak się prezentuje wesoła banda:

czwartek, 9 sierpnia 2012

Po dłuższej przerwie

Oj dawno nie pisałam, dawno.
Zmiany, zmiany i jeszcze więcej zmian :) Mikołaj się rozwija w zastraszającym tempie, jest boski, żywy, ale na szczęście jak śpi, to nic go nie obudzi i przesypia noce. Działalność ok, powoli, ale się rozkręca - na szczęście.
Zaczęłam dietę (więcej tu), niestety na razie moja systematyczność ma się nijak, ale teraz będzie już tylko lepiej. Chcę schudnąć, poprawić kondycję i przygotować się do... drugiej ciąży :) Jeszcze nie jestem, ale to najwyższy czas. Mam wrażenie, że jak poczekam za długo, to się rozleniwię, przyzwyczaję do większego dziecka i ciężej będzie podjąć decyzję o drugim.

środa, 23 maja 2012

Mama papa

Mikołaj od poniedziałku chodzi do żłobka. Właściwie to go odprowadzam i hrabia siedzi w wózku, ale przekaz ten sam - nie ma szkraba w domu. Pierwszego dnia czuwałam w pobliżu z komórką w ręku i co chwilę zerkałam czy aby nikt nie dzwoni, że płacze czy coś innego się stało. Odebrałam go po 3,5 godziny i co widzę? Dziecko zadowolone, zero przejęcia, że mamy nie było, bawi się z dziećmi. Jak mnie zobaczył to uśmiech i pach po piłę i bawimy się, nie ma, że chce iść, czy o mama jest, a jej nie było. Nic, zero przejęcia. A ja jak głupia zestresowana, ehhh.
Wczoraj został dłużej - całe 5 godzin, tym razem odczułam, że go nie ma, załatwiłam ogrom spraw w urzędach, poprawiłam kilka stron tekstu i zrobiłam kilka kartek quillingiem ;) Do tego pranie, obiad - szok, jak wszystko szybko bez malucha da się zrobić, a jeszcze od tego musicie godzinę na dojazdy odliczyć i kawę z sąsiadką :) Jak go odprowadzałam został przywitany uściskiem dziewczynki i "Mikołaj!". Szok :D

środa, 16 maja 2012

Metryczka dla Mikołaja

Nie wiem czy pamiętacie jak pisałam dawno temu, że wyszywam metryczkę dla Bąbla? W końcu ją skończyłam, za dużo rzeczy mnie od niej oderwało, ale udało się ;) Szybciej mi idą hafty na zamówienie, a dla siebie zawsze na końcu robię, grr... Teraz jeszcze tylko ramkę odpowiednią znaleźć, oprawić i powiesić na honorowym miejscu.
O zaległych wpisach pamiętam, ale ostatnio miałam dużo zleceń i mało czasu. Na szczęście/nieszczęście, teraz mam trochę luźniejszy okres, więc nadrobię. Zaraz sprawdzę co u Was. Pozdrawiam.

P.S. Niestety mój schemat haftu jest pokreślony i muszę go wyczyścić, zeskanować, a i tak nie będzie numerów mulin, więc proszę nie pytajcie o przesłanie, bo nie mam.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wyspani i pełni nadziei

Przede wszystkim:
życzę wszystkim radosnych i spokojnych świąt 
spędzonych w zdrowiu i rodzinnym gronie :)

I spieszę donieść, że mój najwspanialszy 14-miesięczny Syn właśnie przespał trzecią noc! Bez pobudek, bez marudzenia :) Zasypia chwilę po 20 i budzi się przed 8 - niebo na ziemi :) Wyspaliśmy się po raz pierwszy od półtora roku. Mam wrażenie jakbym była na tygodniowym wypadzie w SPA ;) Kochany Szkrab.
Z nowości ma już 5 zębów, dwie dolne jedynki, dwie górne jedynki i górną lewą 2, która pokazała się przed 1, ale co tam. Śliczny Kasownik. M.in. w związku z nowym uzębieniem i dojrzałym wiekiem (oczywiście M., a nie moim) odstawiam powoli od piersi. O dziwo bez problemu i krzyku. Brak buntu również ze strony mojego organizmu. Na razie pozostaje jedno pocieszenie przy piersi, czyli jedna co 48 godzin. Myślę, że na dniach całkiem przestanę karmić. To był wspaniały czas i będzie mi tego odrobinę brakowało, ale mamy inne sposoby na bliskość - M. podchodzi i daje mi buzi :D przytula się, razem się bawimy, czytamy, jemy, broimy i wiele innych.
To tyle na szybko, więcej w tygodniu. Pozdrawiamy szczęśliwi, wyspani, najedzeni :) Polecam chlebki czosnkowe - szybkie i pyszne :) Poza tym na stole z moich wypieków sernik krakowski i pierwszy raz miałam okazję robić żurek - pycha :) Wiem skromna jestem, ale naprawdę świetnie wyszedł i musimy go częściej robić. A na honorowym miejscu stoi jajo karczochowe made by me ;) Dokładnie to, tylko na stojaku:
My już po spacerze, teraz idziemy się pobawić - pojeździć na jeździku, bo choć pogoda nieciekawa, to nie jest źle. Pozdrawiam

wtorek, 13 marca 2012

Zalatana

Witajcie, żyję i mam się dobrze, ale doba ma zdecydowanie za mało godzin :) Działalność, jajka i początek strony na FB (zapraszam do polubienia), a jeszcze www dla głównej działalności powinnam zrobić. Mikołaj rośnie i jest coraz wspanialszy, więcej umie, częściej się uśmiecha - o ile to możliwe - drepcze, tupta, chodzi i biega na okrągło :) Spacery to coraz mniej czasu w wózku, a więcej na nóżkach i zbieranie liści - wrzucanie ich do wózka, który uwolnił się od ocieplacza, a zyskał swój ochraniacz lżejszy, zanim się obejrzę będzie czas na parasolkę. A tak w związku ze słonecznymi - mam nadzieję - dniami, majówka nad morzem we dwoje, a mały u babci (niebezpiecznie blisko, więc pewnie kilka nocy z nami spędzi, bo się stęsknimy - kto zrozumie rodzica?) :)
Nadal ćwiczę - dzisiaj był basen - wspaniale się zrelaksowałam mimo pokonanych długości i zmęczenia, ale to świetne uczucie. O'K zmykam i pozdrawiam zaglądających i komentujących.

czwartek, 1 marca 2012

Joga i fit ball czyli zapał jest

O dziwo moja motywacja nie słabnie, a wręcz się nasila z każdą kolejną straconą kalorią :) Zaczynam się powoli uzależniać od sportu. W czwartek byłam ponownie na fitnessie. Tym razem nastawiłam się na rozciąganie, wzmocnienie mięśni i modelowanie. Planowałam grupowe zajęcia 20 minutowe "płaski brzuch". Ponieważ po nich nie byłam zmęczona - choć nie powiem w trakcie czułam mięśnie cały czas - poszłam na bieżnię. 20 minut marszu. Próbowałam czytać i niby się dało, ale średnio i przez to wolniej chodziłam, więc następnym razem zrezygnuję z tej formy umilacza, za to na rowerku nadal mam zamiar. Po 20 minutach uświadomiłam sobie, że zaraz będzie joga, a nigdy nie byłam i mnie strasznie kusiła. Z drugiej strony obawiałam się, że nie dam rady. Mimo wszystko zapytałam czy są jeszcze wolne miejsca, zapisałam się i godzinę ćwiczyłam. Jestem pozytywnie zaskoczona swoim stanem rozciągliwości, równowagi i wytrzymałości, ale zwały tłuszczu zdecydowanie sprawiały dyskomfort. Postanowienie raz w tygodniu modelowanie z rozciąganiem i wzmacnianiem, ale raz musi być spalanie tkanki tłuszczowej. W tym dzięki easy bike i wczorajszym ćwiczeniom udało się to zrealizować.

Podsumowując czwartek:
20 min "płaski brzuch"
20 min bieżnia
60 min joga
----------------------
100 minut ćwiczeń :) 

Dzięki ćwiczeniom i częściowej diecie waga spadła aż 1,7 kg w 14 dni - całkiem niezły wynik. Hormony się ustabilizowały, więc wysiłek powinien przynieść efekt.
Wczoraj byłam trzeci raz, bez wcześniejszych zapisów, ale były wolne miejsca, więc i zorganizowane zajęcia zaliczyłam. Najpierw rowerek, potem fit ball, a na zakończenie spacer/marsz na bieżni. 

Podsumowując środę:
rowerek poziomy - 30 min/170 kcal/11 km
“fit ball” - 60 min
bieżnia - 10 min/śr. pr. 5,3 km/h
--------------------------------
łącznie 100 min 

Jestem zadowolona :) Zapał nadal jest. Dłuższa przerwa była, bo mały trochę chorował i nie miałam jak wyjść, za to jutro ponownie idę, jeszcze nie wiem na co, ale na pewno coś się znajdzie :) Do wyboru zumba - ostatnio bardzo popularna,  stretching, albo typowa siłownia. Kusi mnie ścianka wspinaczkowa, ale najpierw trochę schudnę i wzmocnię mięśnie.

środa, 22 lutego 2012

Power Bike

Wczoraj byłam pierwszy raz (po ciąży) na organizowanym aerobicu - pomijam aquaAerobic i aquaBaby, na które systematycznie chodzimy. Na pierwszy raz wybrałam Easy Bike, bo niby jest łatwy, ale kurcze nie wiem dla kogo :) Na pewno nie na pierwszy raz, za dużo podjazdów i jazdy nad siodełkiem, ile razy siedzieliśmy to bez względu na obciążenie się nie męczyłam, ale te podjazdy nad siodełkiem, obniżenia, pozycje trzymania kierownicy - wow! Dały w kość, ale wspaniale się po nich czuję :D Takie przyjemne zmęczenie. Myślę, że po 2-3 zajęciach powinnam już cały program spokojnie jechać.
Po godzinie na rowerze w zmiennym tempie, przy muzyce i w zaciemnieniu poszłam na stepper skrętny i w sumie się cieszę, że go jednak nie kupiłam, bo po 5 minutach mi się znudziło. Wybrałam  bieżnię i na pożegnanie tego dnia przemaszerowałam 15 minut z pochyleniem do 5% i prędkością 5-6 km/h. Czyli spokojnie, ale kalorie spalone są :) A zawsze trochę więcej ćwiczeń. Prysznic i do domu.

Muszę zdecydowanie częściej chodzić. Z T. mamy umowę, że mam 2 wieczory w tygodniu dla siebie, a on zostaje z M. i mam zamiar je wykorzystać właśnie na aerobic. Raz coś organizowanego typu power bike, zumba, joga itp., a drugi bieżnia, orbitrek i może siłownia typowa. Na razie mam karnet na 10 wejść do wykorzystania w 2 miesiące, ale chyba zmienię na ten miesięczny bez limitu wejść. Tylko żebym miała więcej wolnego czasu... ale to jeszcze zobaczymy jak mój zapał po kilku tygodniach będzie wyglądał ;)
Na razie chcę spróbować różnych ćwiczeń i wybrać coś dla siebie. Zapisałam się już na płaski brzuch, fit ball i taniec brzucha :) Ponieważ np. ćwiczenia na brzuch trwają około 20 minut, to na pewno jeszcze z bieżni, albo orbitreka skorzystam. Wejścia są tak długie jak chcę a nie np. godzinne, czyli mogę pójść na jogę i potem poćwiczyć jeszcze czy inne kombinacje stosować. Wczoraj widziałam dziewczynę czytającą na rowerku stacjonarnym chyba z półtorej godziny, takim poziomym,  z wygodnym oparciem - muszę spróbować.
Czyli podsumowując wtorek:
godzina power bike i 20 minut steper/bieżnia :) Nie jest źle, dzisiaj nawet zakwasów nie mam. Polecam wszystkim!

środa, 15 lutego 2012

Roczek

Było tyle świętowania, że czasu na wpisy brak. Dziewiątego lutego Mikołaj skończył rok. Jak ten czas leci... Z mężem i siostrą pochłonęliśmy tort i zaśpiewaliśmy "Sto lat!", ale impreza rodzinna została przeniesiona na niedzielę. Zjechała się część rodzinki i po obiedzie był ponownie tort (oczywiście inny), "Sto lat!", wróżba i prezenty, mnóstwo prezentów! Misiek zadowolony, choć na początku ilość osób go przeraziła i uderzył w płacz.
Wróżba. Ponoć tradycją jest, że stawia się przed rocznym dzieckiem kilka przedmiotów i zależnie od tego, co wybierze, taką będzie miał przyszłość. Bąbel wybrał kieliszek... a potem monetę... Hmmm... może będzie właścicielem winnic polskich, albo koneserem, właścicielem baru? Bardziej oczywiste skojarzenia (typu: przepije wszystko) pomijam milczeniem :)
Zabawek i ubranek dostał bardzo dużo. Wspaniały składany jeździk, który jest hitem. Początkowo jeździł tylko do tyłu, ale opanował już jazdę do przodu i skręcanie. Więcej napiszę o nim później, bo to genialny pomysł na prezent. Zestaw Lego Duplo (zielone wiaderko i kilka zwierzątek z farmy) o czym również w późniejszym czasie z porównaniem z klockami Wadera. Wiaderko wkładankę-dopasowankę (nazwa moja), wieżę z kółek, młoteczek, edukacyjnego pieska mówiącego i śpiewającego w dwóch językach. Radości przy odpakowywaniu i próbowaniu było wiele, choć do części prezentów zapał przyjdzie wraz z umiejętnościami. Po wszystkim spacer.
To takie szybkie podsumowanie.

piątek, 3 lutego 2012

Klocki

Stało się to co przewidywałam od dawna. T. przyniósł do domu wiaderko klocków :) Mikołaj szaleje. Wszystko zaczęło się od wyjścia do znajomych. Tam układaliśmy klocki Duplo z dzieciakami i M. był zachwycony. Bawił się sam w przekładanie z pudełka do pudełka albo rozbrajał dzieła innych. Mama/babcia na wieść o tym zapowiedziała, że zacznie kolekcjonować w formie prezentów Duplo i pierwsze Bąbel dostanie już na roczek, czyli za jakiś tydzień, ale T. nie wytrzymał i tym sposobem dzisiejszy wieczór to przekładanie, układanie, rozwalanie i tak w kółko. Oczywiście i mnie to nie ominęło, bo klocki, puzzle i wszystkie tego typu uwielbiam.  T. też, więc M. nie mogło to ominąć, ma to we krwi :D

czwartek, 26 stycznia 2012

Mam swoją szafę :)

Pamiętacie jak pisałam w poście o zabezpieczeniach do szafy, że M. otwiera szafę T. i "robi porządki"? Po ostatnich przemeblowaniach komodę z jego ubrankami zastąpiła szafka. Zadowolony podchodzi i otwiera - widzi swoje ciuszki  - uśmiech i patrzy na mnie, na szafę, na mnie, na ciuszki - większy uśmiech. Zamyka. Odchodzi. Wraca, otwiera, zamyka. Odchodzi i wraca. Wyjął bluzkę i rajstopy, sygnał, że czas wyskoczyć z piżam :) Genialny jest, cudowny i kocham go z każdym dniem coraz bardziej. 
To jego bieganie po domu, bo prędkość osiąga kosmiczną! Przenoszenie konika, na którym powinien raczej siadać, choć i buja się ślicznie, a właściwie podskakuje, przynoszenie zabawek i "da" [daj=proszę;)] uśmiech i powrót po nie lub kolejna porcja. "Tata ta ta ta" na dźwięk domofonu i widok T. lub błędnie... listonosza, ale szybko się speszony przytula do mnie. Przekładanie klocków z jednego pudełka do drugiego, z jednej strony na drugą.
Uśmiech, radość jaką wnosi. Jest wspaniały, ale jak szybko rośnie, zmienia się... jak zatrzymać czas?

środa, 25 stycznia 2012

Dziecko w drodze

czyli spóźniony (a obiecany) opis drogi na święta - wiem, że już miesiąc minął, ale dużo się działo. Będziemy mieli większe mieszkanie! Nadal nie mogę w to uwierzyć :) Ale do rzeczy...
Część pierwsza wyprawy pociągiem do mamy niestety przypadła na szczyt wirusówki M. Pierwszej i niespodziewanej, choć po przebojach T. można się było w sumie tego spodziewać. Generalnie do przyjemnych nie należała, ale pociągów nie skreślamy, bo mały lubi nimi jeździć. Może pochodzić, zasnąć spokojnie na ramionach moich, T. lub swoim kocyku rozścielonym na siedzeniu. I bardzo ważne - przedział dla matki z dzieckiem :) Jest miejsce przeważnie, choć nie we wszystkich pociągach są.
Wyjazd na wielkie biesiadowanie to ponad 4, a właściwie 5 godzin samochodem. Wyobrażacie sobie małe, żywe, wiecznie biegające dziecko siedzące spokojnie w samochodowym foteliku? Właśnie... Zaczynam się przychylać do stwierdzenia znajomego, że na wyjazdy z dziećmi, które siedzą w zajmującym sporo miejsca foteliku i potrzebują wózka potrzebne są samochody rodzinne. My jechaliśmy zwykłym, skądinąd genialnym autem i to obładowani prezentami, jedzeniem, zabawkami itd., więc wózek został w domu. Obawialiśmy się dodatkowo tej drogi, bo M. dopiero wyzdrowiał, ale wyjścia nie było.
Zastosowaliśmy kilka prostych zasad, które szczególnie przy długich trasach się przydają (jak znacie więcej/inne to proszę napiszcie w komentarzach, każda myśl może być zbawienna :)).
Godzinę wyjazd dopasowaliśmy na tyle ile się dało do rytmu dnia Szkraba, czyli w czasie jego dziennej drzemki (im dłużej śpi, tym dłuższy fragment trasy mija w ciszy i spokoju z pięknym widokiem drzemiącego synka...). Może jeszcze lepszą opcją byłby przejazd nocny, ale niestety ta opcja u nas była niemożliwa. Przed wyjazdem zabawa i zabawa by się wybrykał i zmęczył. Po pierwsze będzie dłużej spał, a po drugie nie będzie mu aż tak brakowało ruchu, bo część dziennej dawki energii zużyje :)
Wygodny, bezpieczny, dopasowany do wieku i wagi dziecka fotelik samochodowy! I tu proponuję poczytać, popytać znajomych, obejrzeć filmy z testów, sprawdzić wszelkie możliwe. Wiem, że są też takie rozkładane do drzemki, sama nie mam, więc się nie wypowiem, ale koleżanka wozi dziecko i jest zadowolona. Ważne są też "przydasie", czyli picie, jedzenie, higieniczne sprawy (pieluchy, chusteczki, śliniak/tetra, coś do podłożenia by przebrać itd., itp). Latem i w czasie śniegu przydaje się przesłonka na okno, by słońce nie raziło, podobnie w nocy. Do tego zabawki i głowa pełna pomysłów plus nieograniczone pokłady cierpliwości :) U nas się też sprawdza metoda zwana "mama jedzie z tyłu"... Mimo genialnego kontaktu T. z Bąblem i tak łatwiej mi go uspokoić, stety/niestety.
Zaplanować przerwy i postoje (raczej nie wypadną dokładnie tak jak byśmy chcieli i małe samochody mają jeden z nielicznych plusów w rodzinnych wyjazdach - wcisną się w jedyne wolne miejsce w mieście lub koło sklepu potrzebne na już - przetestowałam z płaczącym/wyjącym M. ;)). Przy długiej trasie nie ma szans by bez zmiany pieluchy, jedzenia czy chwili na rozprostowanie nóg się obyło. Nie i koniec. Lepiej się na to wcześniej nastawić, żeby potem nie pędzić i się nie denerwować, bo czas goni. 
I uwaga teoretycznie oczywista typu: zero latających małych obiektów w samochodzie czy czegoś za dzieckiem, co może na niego spaść. Pamiętajcie, że dzieci tylko pozornie mają krótkie rączki ale daleko nimi sięgają :) czyli np. blokada drzwi i okien z tyłu u malucha.
***
Wpis sponsorowany.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Choroba - zmiana pieluch i innowacje modowe ;)

Chyba nic poważnego, ale niestety M. dopadło choróbsko :( Już od soboty go męczy biegunka, więc po konsultacji dajemy sporo pić i probiotyk. Jest lepiej, ale nie cierpię jak jest chory i nie ma jak mu pomóc. Tylko tulić i tulić. No i jeszcze karmię czasami, więc teraz trochę częściej i uważam na to co jem, choć do tej pory na nic źle nie reagował.
Przy okazji odkryłam dwie rzeczy:
1. Po kolejnym prezencie, który poszedł bokiem pieluchy zorientowałam się, że choć Dada Premium 4 jest na 7-18 kg, to mój 10,5 kg Okruszek z niej wyrósł. Ponieważ na spacerze wcześniej byliśmy, a ze względu na gorączkę mieliśmy unikać dłuższych wyjść, szczególnie do zatłoczonych miejsc. To siostra poszła do najbliższego sklepu (Biedronka dalej) po Pampersy, a że ceny są kosmiczne, bo to asortyment "przy okazji" a nie główny, to zamiast 4+ skończyło się na opakowaniu 10 szt. Bella Happy 5 (12-25 kg). Są fantastyczne i wcale nie za duże, a o ile łatwiej się je nakłada ;) Pokombinuję z innymi firmami w rozmiarach 4+ i 5 i zobaczymy, bo trzeba będzie zmienić.
2. Zanim się zorientowałam to M. pobrudził z 10 kompletów ciuszków i z braku śpiochów, pajacy, rajstop szedł do łóżeczka w spodenkach delikatnych lub piżamkach - które ostatnio pokochał - i z... moimi skarpetkami/stopkami, które fantastycznie się sprawdziły jako podkolanówki dla niego :) Nie będzie problemu, że z nich wyrośnie.

Ponieważ dawno nie pisałam, to uzbierało się kilka tematów, choćby pierwszy śnieg i fantastyczna zabawa z sankami. Opis wyjazdu na święta i kombinacje samochodowe, by Skrzat wytrzymał te 4-5 godzin w jednym miejscu, ale o tym w kolejnych wpisach. Zainteresowanie cioć ;) No i nowe umiejętności typu wchodzenie po schodach i wspinanie się, nowe słowa itd.

Przy okazji zapraszam na candy wielkanocne, czasu jeszcze sporo, ale może macie ochotę na pisankę wstążeczkową. Zapisy na blogu robótkowym. Dla zakochanych zrobiłam kilka kartek walentynkowych i tradycyjnie wrzuciłam je do sklepu, choć na razie tylko jedną zieloną i kilka bardziej uniwersalnych - zapraszam ;)

środa, 11 stycznia 2012

Rok 2012 rokiem zmian

Już od kilku lat kolejny rok przynosi zmiany, ślub, ciąża, dziecko :) 2012 to koniec wychowawczego, działalność i zmiana mieszkania na większe połączona ze zmianą miasta. Dzisiaj jedziemy do dewelopera wstępnie wybierzemy mieszkanie, poznamy dokładne warunki i terminy spłat. Już się nie mogę doczekać.
Będzie się działo, a do tego zamierzam stracić z 10 kg - "pestka" ;) To będzie ciężka, ale satysfakcjonująca walka, taki jest plan. Nadal karmię, więc bez szaleństw, ale już/dopiero 2 kg poszły w niepamięć. Do wakacji chcę zobaczyć 6 z przodu, co przy obecnych 76 oznacza około kg miesięcznie. 
Przy okazji zaczęłam "produkcję" jajek karczochowych na Wielkanoc i niedługo będzie je można tu kupić.

czwartek, 5 stycznia 2012

Po świętach

Mam ostatnio mało czasu, więc skopiuję wpis z FB:
Święta... szkoda, że już się skończyły, to pierwsza Wigilia Bąbla. Dużo osób - około 20, normalne jedzenie z talerza mamy i babci - był zachwycony, prezenty... dużo prezentów. Niestety też dużo czasu w samochodzie i pociągu, a przed świętami pierwsza wirusówka, ale już dawno wszystko bdb. Chodzi coraz więcej i pewniej. Nauczył się robić hurra ;) Tzn. rączki do góry z uśmiechem :D Ogólnie zmienia się b. szybko, czasami za szybko, a czasami bym chciała, żeby już w przedszkolu był. Teraz słodko śpi, najwspanialszy widok pod słońcem, tuż po jego wspaniałym, beztroskim śmiechu :)
Pozdrawiam i mam nadzieję, po weekendzie napiszę więcej i częściej.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...