Było tyle świętowania, że czasu na wpisy brak. Dziewiątego lutego Mikołaj skończył rok. Jak ten czas leci... Z mężem i siostrą pochłonęliśmy tort i zaśpiewaliśmy "Sto lat!", ale impreza rodzinna została przeniesiona na niedzielę. Zjechała się część rodzinki i po obiedzie był ponownie tort (oczywiście inny), "Sto lat!", wróżba i prezenty, mnóstwo prezentów! Misiek zadowolony, choć na początku ilość osób go przeraziła i uderzył w płacz.
Wróżba. Ponoć tradycją jest, że stawia się przed rocznym dzieckiem kilka przedmiotów i zależnie od tego, co wybierze, taką będzie miał przyszłość. Bąbel wybrał kieliszek... a potem monetę... Hmmm... może będzie właścicielem winnic polskich, albo koneserem, właścicielem baru? Bardziej oczywiste skojarzenia (typu: przepije wszystko) pomijam milczeniem :)
Zabawek i ubranek dostał bardzo dużo. Wspaniały składany jeździk, który jest hitem. Początkowo jeździł tylko do tyłu, ale opanował już jazdę do przodu i skręcanie. Więcej napiszę o nim później, bo to genialny pomysł na prezent. Zestaw Lego Duplo (zielone wiaderko i kilka zwierzątek z farmy) o czym również w późniejszym czasie z porównaniem z klockami Wadera. Wiaderko wkładankę-dopasowankę (nazwa moja), wieżę z kółek, młoteczek, edukacyjnego pieska mówiącego i śpiewającego w dwóch językach. Radości przy odpakowywaniu i próbowaniu było wiele, choć do części prezentów zapał przyjdzie wraz z umiejętnościami. Po wszystkim spacer.
To takie szybkie podsumowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz