piątek, 21 września 2012

Język gestów tylko dla wtajemniczonych

Chyba każda rodzina ma typowe dla siebie zachowania, gesty, powiedzonka, wewnętrzne żarty, historyjki. Komunikacja dziecko-rodzice rządzi się specyficznymi prawami. Często tylko mamy rozumieją, co ich syn/córka próbuje przekazać. Są słowa i gesty uniwersalne typu: papa, opa, mama, da da, mniam mniam z głaskaniem brzuszka itd. Mikołaj potrafi też oznajmić, że czegoś nie ma słownie (tradycyjne i zrozumiale "nie ma") i za pomocą rąk (rozłożenie i pokazanie pustych, czasami z pytaniem "gdzie" i wzruszeniem ramion w tym geście), ostatnio powiedział "banana nie". Ma też swoją składnię, np. "ma ma" nie oznacza mamy a zaprzeczenie "nie ma" i prośbę o dokładkę, bo tam gdzie nie ma, ma być - niby logiczne, a nie wszyscy wiedzą o co mu chodzi. Oczywiście jest też piękne wyraźne "mama" i "tata". 
Część gestów rozumieją tylko najbliżsi, bo tworzą się przypadkowo. Wołanie raz dwa trzy - odpowiednio zmienione na "ja dwa tsyyy" lub coś w tym stylu, ale z odpowiednią intonacją - oznacza, że zaraz nastąpi rzucenie się na stertę poduszek, na mamę, do wody lub atak na stojącą miękką przeszkodę. "Bam" - idziemy do małego pokoju i się bawimy na tymczasowym posłaniu cioci - biedna na ziemi została położona, z pokazaniem kto ma gdzie się położyć, czyj jest który jasiek i czy przykładamy do niego głowę na ziemi, ścianie, krześle... o dziwo każdy wie o co chodzi i co ma robić.
Do naszego tajemnego języka wszedł ostatnio nowy znak. Przypadkowo i spontanicznie, sama bym go tak nie wymyśliła, ale stało się. Karmiliśmy kaczki i mały wołał o swoją porcję chleba do rzucania pokazując na otwartą ku górze dłoń palcem wskazującym drugiej. I ten znak rozumiany jako "dołóż", "połóż tu", "nie ma a bym chciał" automatycznie przeszedł w zastosowaniu domowym na wyrażenie chęci pójścia do kaczek i ich dokarmiania. Stosowany konsekwentnie i świadomie, bo po nim, jeżeli stwierdzę, że dobrze idziemy, leci po chleb, albo pokazuje, by go zabrać i przynosi buty (swoje i moje), następnie marsz po klucz/czapkę i czekanie pod drzwiami coby mama sama nie poszła - jakby mi się to kiedyś zdarzyło... To w wersji komunikat od niego, ale gdy pytam czy idziemy karmić kaczki, to się uśmiecha, patrzy z nadzieją i też tak pokazuje w celu potwierdzenia. 
A tak wyglądał mój kochany maluch przy stawku z kaczkami. Z kieszeni wystaje siateczka po bułce:
Zdjęcie w oryginale ma sielsko-rodzinny klimat, bo z boku kuca ciocia, ale nie wiem czy sobie życzy zaistnieć w sieci choćby tyłem, więc jest bez :) Paluszek oczywiście pokazuje kaczki, które niestety odpływają, bo skończyło się jedzenie.
Chyba mam sentyment do tego parku, bo ostatnio zdjęcie dostojnie kroczącego dziedzica też w nim Wam pokazywałam :)

10 komentarzy:

  1. Fajnie jest zmieć taki swój język porozumienia z dzieckiem :)
    Jestem ciekawa, czy ja też taki będę miała z moim dzieckiem ;)

    Śliczne zdjęcie! Kaczki się najadły? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaczki się chyba przejadły, bo po nas jeszcze jeden maluch je dokarmiał ;)

      Na pewno będziecie mieli swój intymny świat niezrozumiały dla innych :)

      Usuń
  2. No tak... Noemi bardzo późno zaczęła mówić coś więcej poza swoimi słówkami, bo dopiero jak poszła do przedszkola. Długo musieliśmy się z nią porozumiewać w języku niezrozumiałym dla innych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie czasami miało to swój urok, choć mogło też przeszkadzać? Mam nadzieję, że częściowe chodzenie do żłobka pozwoli M się lepiej komunikować, ale nic na siłę na razie.

      Usuń
  3. Ciekawe jak to będzie z moim dzieckiem, nie mogę się już doczekać, póki co ja i mój mąż mamy taki swój język, trochę jakbyśmy byli osobnym plemieniem. A jak się czujesz? Mikołaj zdrowy?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moim też taki mam, chociaż nie zawsze sobie zdajemy z tego sprawę, tak do tego przywykliśmy i dla nas jest to już oczywiste.
      Mdłości na razie się wycofały i jedynie senna jestem. M zdrowy i wyjątkowo grzeczny ;) Chyba czuje, że jak taty nie ma, to mamę należy łagodnie traktować :)

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa:) A powiedz, jak Ty dokładnie liczysz tygodnie ciąży? Czy to z obliczeń ostatniej miesiączki czy z pierwszego usg?

      Chętnie bym zobaczyła jakieś Twoje fotki, jeśli miałabyś ochotę to może jakąś wrzucisz?!?! Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Taki język jest boski :) :) U mnie słowo "niętete" oznacza zamknięte, "idziemy bania"-idziemy do biedronki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre :) Bania - w życiu bym się nie domyśliła, raczej o wannie albo bajkach bym pomyślała.

      Usuń
  5. Kiedyś słuchając jak moja kuzynka rozmawia ze swoją dwuletnią córką, głosno zastanawiałam się "jak ona się może z małą porozumieć, skoro ja nie wyłapuję ani jednego sensownego słowa?". Teraz sama słyszę od ludzi to samo, bo jakimś magicznym sposobem Luśkę rozumiem doskonale :) Magia...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...