To co mnie skłoniło do zakupu tej kieszonki, to przede wszystkim piękne wzory. Urzekły mnie. Wybrałam wzór jelonki, ale kuszą mnie też mali piraci czy łowickie kwiaty, jednak po kolei. O samych kieszonkach jako takich pisałam już ogólnie tu, więc nie będę się powtarzała. Pieluszkę mam od początku czerwca i choć przeważnie zakładam otulacze, to przetestowaliśmy ją przynajmniej kilkadziesiąt razy i mogę spokojnie coś o niej napisać.
Jest bardzo starannie wykonana. Regulacja obwodu i wysokości (rozmiaru S, M, L) na napy. I jest to naprawdę pieluszka One Size, czyli w rozmiarze uniwersalnym. Na zdjęciach stojący Dominik z dzisiaj, czyli ciut ponad 9 miesięcy, około 10 kg i leżący z lipca, czyli 2,5 miesiąca. Bąbel był dużym noworodkiem (waga ur. 4,5 kg) i zaczęliśmy zapinać pieluszkę jak miał jakieś 6 tygodni z środkową regulacją nap i spokojnie można było ją jeszcze zmniejszyć zarówno w obwodzie, jak i na wysokość. Wcześniej jej nie zakładałam, bo jej jeszcze nie miałam ;) Teraz też jest zapas w obwodzie, a próbnie przymierzyłam w wakacje na Mikołaja, który już pieluch nie używał, ale rozmiarowo też była dobra (2,5 roku, może 13-14 kg).
Warstwa zewnętrzna to piękny PUL w niepowtarzalne wzory. Wewnątrz mikropolar dający uczucie suchości. Szeroka gumka na plecach i delikatniejsze przy nóżkach. Milovia różni się od większości tego typu pieluch miejscem włożenia wkładu. Wejście znajduje się z przodu (część przy brzuszku) i ma zakładkę. Czy jest to wada czy innowacyjne, rewelacyjne rozwiązanie, to kwestia preferencji i przyzwyczajeń. Mi nie przeszkadza, ale jednak wolę wkładać tradycyjnie. Zakładka z jednej strony bardzo dobrze zabezpiecza wkład, nie ma szans, by się wysunął, ale też wyjęcie go z mokrej jest mniej przyjemne.
Wielkim plusem jest zdecydowanie jej niezawodność. Jeżeli mnie pamięć nie myli, ani razu mi nie przeciekła i nie pobrudziła ubranek. Przy czym nie stosuję jej z oryginalnymi wkładami Milovia, bo ich nie mam, a z szarymi prostokątnymi (wewnątrz 3 warstwy mikrofibry plus 2 warstwy mikropolaru z bambusem i włóknami węglowymi), które bardzo lubię za chłonność i stosunkowo szybkie schnięcie lub z prefoldem złożonym w prostokąt.
Z wad przychodzi mi na myśl głównie cena, bo kieszonka bez wkładów kosztuje 67 zł. Za to jest rzeczywiście dobra, szyta z polskich materiałów i zwyczajnie ładna. Jak wspomniałam założyliśmy ją wielokrotnie i po praniach nie widać zniszczeń, wszystko nadal wygląda estetycznie, bez przebarwień, plam, zmechaceń, więc jest też trwała. Ogólnie bardzo polecam, jeżeli to wejście na wkład z przodu Wam nie przeszkadza. Powoli też częściej zakładam kieszonki, a nie otulacz z formowanką czy prefoldem, bo Dominik zaczyna uciekać - po co leżeć, skoro tyle ciekawych rzeczy można w tym czasie zrobić? Jakby nie patrzeć założenie jednej pieluszki jest szybsze. Oczywiście najwygodniejsza nadal jest opcja formowanka i wełniane spodnie, ale powoli na to rozwiązanie za ciepło.
mogę się tylko wypowiedzieć w kwestii estetycznej, bo wygląda jak dla mnie super:) bardzo ładna
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSame konkrety:)
OdpowiedzUsuńfajne takie kolorowe ;-) moje tam na pampersach żyły ;-)
OdpowiedzUsuńwyrodna jestem ;-)
Mikołaj też na jednorazowych był bardzo długo i nie nazwałabym się z tego powodu wyrodną matką :) Wielorazowe są rzeczywiście kolorowe i bardzo je sobie chwalę, jeżeli będziemy mieli kiedyś więcej dzieci, to też na wielo. Pozdrawiam
Usuń