Dawno, dawno temu pisałam Wam, że dostałam do testowania kilka produktów MAM. Między innymi zielone szczoteczki Learn to brush set. W zestawie były dwie szczoteczki i ogranicznik (okrągła osłonka, która zapobiega zbyt głębokiemu włożeniu szczoteczki do
buzi). Podobno są dwa etapy nauki mycia zębów. Do pierwszego przeznaczona jest
dłuższa szczoteczka, która umożliwia trzymanie jednocześnie przez malucha i rodzica. Potem korzystamy z
krótkiej dopasowanej do rozmiaru dziecka i trzyma ją już samodzielnie. Tyle z teorii. Jak jest w praktyce?
U nas osłonka w ogóle nie była potrzebna, ale idea jest dobra i rzeczywiście może się sprawdzić. To co początkowo fascynowało Mikołaja to drugi koniec szczoteczki - szczególnie spłaszczona kulka dłuższej sprawdzająca się genialnie w roli gryzaka i masażera dziąseł :) Krótsza też ma gryzak, ale bardziej ukryty i nie może wtedy tak wygodnie trzymać i gryźć jednocześnie.
Potem przyszedł etap naśladowania mamy podczas mycia zębów i jak mu dałam do rączki (bardzo dobre dopasowanie do rozmiaru Małego Wojownika), to wkładał do buzi i coś tam miętolił, bardziej gryzł niż szczotkował, więc po jego wyczynach robiliśmy "aaa" i poprawiałam. Nagle przeszedł w etap gryzienia szczoteczek w każdym miejscu - ale tu szły czwórki, więc jestem w stanie to zrozumieć.
Od kilku miesięcy nie ma dnia by Bąbel sam nie domagał się mycia zębów, a ostatnie tygodnie to jakaś mania czystości i tak dziennie potrafi nawet 3-4 razy szczotkować. Proces wygląda tak. Idzie to łazienki, podstawia krzesełko. Sięga po moją szczoteczkę i pastę i mi je podaje. Potem bierze swój zestaw. Odkręca wodę - przepłukujemy szczoteczki. Zakręca. Odkręca swoją pastę sprawdzając czy aby na pewno nadążam ze swoją. Nakłada ilość równą ziarnku grochu i do buzi. Jeszcze często to szczotkowanie jest bardziej gryzieniem i ruszaniem jak wyjdzie, ale bacznie obserwuje i się stara najdokładniej naśladować. Jak mu nie wyjdzie to poprawiam. Ponieważ za wcześnie kończymy, a on jeszcze chce, to myjemy znowu tym razem wodą. Podobnie z wody korzystamy przy zbyt częstej chęci szczotkowania. Rytuał zamyka płukanie szczoteczki. Odkładanie do pojemniczków (z segregacją na moje i rodziców). Przemywanie buzi. Czyszczenie rączek i zadowolony uśmiech.
Szczoteczki MAM są pierwszymi i jedynymi przez nas wypróbowanymi, więc trudno jest mi porównać z innymi. Mogę natomiast spokojnie napisać, że podoba mi się ich design i kolorystyka (są jeszcze różowe i niebieskie). Bardzo dobre dopasowanie do małych rączek, Mikuś spokojnie je chwyta, nawet mokre palce się nie ślizgają po rączce. Funkcja gryzaka w dłuższej jest szczególnie przydatna przy ząbkowaniu. Nasze są już delikatnie mówiąc zużyte, więc kurier wiezie kolejny zestaw - tym razem niebieski i już się nie mogę doczekać by je zmienić. Na zdjęciu poniżej dowód, że zęby dziecka mają z nimi częsty kontakt...
Żeby nie było, że ze mnie aż taka straszna mama i tak długo
zwlekaliśmy z zakupem nowych, druga wygląda lepiej:
Dlaczego kupiliśmy zestaw a nie jedynie krótką szczoteczkę, którą można kupić
oddzielnie? Jeszcze trójki nie wyszły i nie chcę by zmaltretował dobrą
końcówkę szczoteczki, niech się wyżyje na gryzaku ;)
U nas też te szczoteczki się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńPewnie za jakiś czas i my będziemy korzystać:)
OdpowiedzUsuńA jak się czuje drugie Maleństwo? A Ty?
Na specjalne życzenie wpis kolejny z aktualnościami ciążowymi - dzięki za zwrócenie uwagi, że ostatnio nic w tym temacie nie było - moje niedopatrzenie :)
UsuńCiekawa recenzja. Niebawem bedę musiała zakupić szczoteczki dla Lenki i chyba wybiorę właśnie te ;))
OdpowiedzUsuń