poniedziałek, 2 czerwca 2014

Spotkanie w Bydgoszczy - blogowe WOW

Chyba jeszcze tak długo żadnego wpisu nie pisałam. I nie chodzi o to, że tak długi jest, a o to, że mam bardzo mieszane wrażenia ze spotkania, próba odczytania zdjęć kończy się wspaniałym "błąd karty", wyjazd do mamy całkiem pomieszał mi rozkład dnia, do tego problemy z dostępem do internetu i jest jak jest, czyli późno.
Plakaty by Daria z Hej Misiek.
Kilkadziesiąt osób prowadzących blogi, czasami z rodzinami spotkało się 24 maja w Park Hotelu. Na spotkanie czekałam od dłuższego czasu, Mikołaj też się szykował na "bydgoskie Woooow! Ahoy przygodo! Hasło na dziś: kulki!"... - dlaczego bydgoskie nie wiem, sam na to wpadł, albo Mąż coś przekręcił, a wow brzmiało w jego wydaniu niczym ryk lwa :) Było to zdecydowanie odmienne spotkanie, choćby ze względu na ilość osób i zaangażowanie dzieci od poznańskich warsztatów. Jeżeli chodzi o organizację, nie mogę dziewczynom niczego zarzucić. Paulina i Martyna zajęły się wszystkim z dużym wyprzedzeniem, przez cały czas odpowiadały na ewentualne pytania i aktualizowały informacje na fb i blogu. Nie miały wpływu na to, że nie było animatorki, bo z powodów losowych nie mogła przyjechać, ani na to, że zamiast sama z Mikołajem lub całą czwórką, na spotkaniu byłam z dwójką maluchów, bo mąż miał wykład i nie mógł go przełożyć. W efekcie zgodnie z przewidywaniami Starszy od razu po przyjściu zaginął w kąciku zabaw w kulkach, klockach, zaabsorbowany nowymi kolegami i tylko zawitał na obiad, czasami na picie i na próbę wspólnego tańca. Za to Młodszy po pierwszym szoku spowodowanym nagłym zderzeniem z tyloma osobami, dziećmi i tym, że ktoś od wejścia mu robi zdjęcie stwierdził, że pora zwiedzać, poszukać brata, tego dotknąć, to zdjąć, tam pobiec, poszukać brata, napić się, wejść po schodkach, stanąć na górze, bo jak się schodzi, pobiec dalej, na ręce do mamy, a gdzie brat, a kto to, może się przytulę i bam na ziemię, o tam klocek...
W skrócie większość spotkania biegałam za Dominikiem. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo poza spaleniem kalorii, mogłam poznać lepiej kilka mam, które też miały dzieci w okolicach roku, czytaj: nowo zdobyta umiejętność chodzenia i ciekawość świata w rozkwicie. Może nie na spokojnie, a z doskoku, ale przez stosunkowo długi czas miałam okazję porozmawiać z Agnieszką, Sandrą, Asią - dziewczyny miło było Was poznać :) Spotkałam się też twarzą w twarz z Bożeną, dla której wcześniej zrobiłam komunijne pudełko (a co pochwalę się ;)), a która na spotkanie przygotowała dla każdej małej i dużej uczestniczek upominek w postaci kokardki.
O wkładzie własnym pomyślała też mama Wronka.
A ja nie dość, że przyszłam bez niczego, biegałam za dziećmi, płaciłam kartą, a nie gotówką robiąc problem, to teraz opisuję z opóźnieniem z "mieszanymi odczuciami", taaa, tylko mnie kochać :) Za to niedzielny spacer będę chwalić jak nic, bez dzieci, lody, restauracja, spacer... :) Z zapożyczonymi zdjęciami, ale zawsze. Wracając jednak do soboty. Ważną częścią spotkania była loteria charytatywna, z której dochód przeznaczony został na pomoc dla dzieci.


Wylosowałam - o czym już na fb wspominałam i jeszcze więcej później napiszę - koszulkę Cyna&monki z muffinką, która bardzo dobrze leży i książkę "Pakt Zabójców" Wydawnictwa WAM, której niestety nie miałam jeszcze szansy przeczytać. Poza fantami z loterii otrzymaliśmy od sponsorów już na wejściu pełną reklamówkę (o jej zawartości w osobnym wpisie).
Z racji mojego uzależnienia od herbat różnej maści szczególnie przypadł mi do gustu kącik z pysznymi herbatami Richmont, którego byłam częstym gościem. Uwielbiam! Ciasto Gosi, a właściwie jej dzieci, przepyszne. Dziękuję :)
Po obiedzie, a właściwie tym, co mi Mikołaj zostawił po podjadaniu w oczekiwaniu na swoją porcję, poznałam kilka osób z Bydgoszczy, jakoś szybciej je zapamiętałam ;) Może dlatego, że i wcześniej część kojarzyłam. Nawet mamy wspólne zdjęcie.
Kilka słów udało mi się też zamienić z siedzącą obok przy stole Pauliną i w tym miejscu bardzo dziękuję jej córce za spacer z Dominikiem, gdy Mikuś wystartował do toalety, a ja za nim. W sumie przy stole bywałam i to rzadko ;) Dobrze, że mąż "przybył z odsieczą" i mogłam chociaż posłuchać wystąpienia Klaudii o jej projekcie m.in. szerzenia wiedzy o antykoncepcji wśród nastolatków, a temat rozwinąć w Manekinie po niedzielnym spacerze, chociaż poruszałyśmy raczej lżejsze kwestie. Wykładu Pani ze szkoły rodzenia niestety nie dosłyszałam, bo za daleko siedziałam - wiem, mogłam wpaść na genialny pomysł i się przesiąść bliżej, co zrobiłam potem, ale gdy Wiola zaczęła swoje wystąpienie nt. pozycjonowania blogów, Młodszy przypomniał sobie, że mama gdzieś tu była i zniknęliśmy na karmienie. Najciekawsze rozmowy prawdopodobnie były pod koniec, gdy zostało mniej osób, ale wtedy i nas już nie było, bo musieliśmy około 17 wrócić.
Jeżeli macie wrażenie, że ze spotkania jestem niezadowolona, to błąd. Czuję raczej niedosyt, bo miałam nadzieję i plan na więcej rozmów, a to kładzie się cieniem na ogólnym wrażeniu. To i moje zmęczenie po powrocie do domu. Kocham Młodszego, ale tego dnia zdecydowanie dał mi popalić :) Wolę też chyba bardziej kameralne spotkania, gdy jest kilkanaście osób, jest szansa by z każdym porozmawiać, bez medialnego szumu. Poza tym zdjęcia dały mi ponownego kopa do ruszenia się i zrzucenia kilku kg, bo praktycznie co się widzę, to szok. Fakt, że i strój tu swoje zrobił, ale może jednak skończę ten temat ;) Chociaż w ramach wbicia do głowy, że dobrze nie jest.
O i przypinka była świetna, ten bobas na klawiaturze mnie rozbraja. Trochę mnie też - i nie tylko mnie - zmylił i utwierdził w błędnym przekonaniu, że to było spotkanie osób prowadzących blogi parentingowe, rodzicielskie, rodzinne (jak zwał tak zwał). Oczywiście moja osobista przypinka ma imię w miejscu dziękuję.


Patronaty :

Sponsorzy :

6 komentarzy:

  1. z 2 dzieciaczków i bez animatorki to faktycznie niezbyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, chociaż nie wiem czy animatorka by coś zmieniła, bo Mikołaj jakoś się sobą zajmował, bardziej niani bym potrzebowała pewnie ;)

      Usuń
  2. Nie zauważyłam, że chłopcy mieli takie same koszulki :) sprytne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściowo przypadkowo tak ich ubraliśmy, ale już zostało i efekt mi się podobał :)

      Usuń
  3. Miło było poznać i mam nadzieję, że następnym razem będzie troszkę więcej czasu, żeby porozmawiać, bo taka rozmowa podczas oczekiwania na ciepłą wodę to zdecydowanie za mało! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! :) Za jakiś czas może i po hiszpańsku nam się uda :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...