środa, 25 stycznia 2012

Dziecko w drodze

czyli spóźniony (a obiecany) opis drogi na święta - wiem, że już miesiąc minął, ale dużo się działo. Będziemy mieli większe mieszkanie! Nadal nie mogę w to uwierzyć :) Ale do rzeczy...
Część pierwsza wyprawy pociągiem do mamy niestety przypadła na szczyt wirusówki M. Pierwszej i niespodziewanej, choć po przebojach T. można się było w sumie tego spodziewać. Generalnie do przyjemnych nie należała, ale pociągów nie skreślamy, bo mały lubi nimi jeździć. Może pochodzić, zasnąć spokojnie na ramionach moich, T. lub swoim kocyku rozścielonym na siedzeniu. I bardzo ważne - przedział dla matki z dzieckiem :) Jest miejsce przeważnie, choć nie we wszystkich pociągach są.
Wyjazd na wielkie biesiadowanie to ponad 4, a właściwie 5 godzin samochodem. Wyobrażacie sobie małe, żywe, wiecznie biegające dziecko siedzące spokojnie w samochodowym foteliku? Właśnie... Zaczynam się przychylać do stwierdzenia znajomego, że na wyjazdy z dziećmi, które siedzą w zajmującym sporo miejsca foteliku i potrzebują wózka potrzebne są samochody rodzinne. My jechaliśmy zwykłym, skądinąd genialnym autem i to obładowani prezentami, jedzeniem, zabawkami itd., więc wózek został w domu. Obawialiśmy się dodatkowo tej drogi, bo M. dopiero wyzdrowiał, ale wyjścia nie było.
Zastosowaliśmy kilka prostych zasad, które szczególnie przy długich trasach się przydają (jak znacie więcej/inne to proszę napiszcie w komentarzach, każda myśl może być zbawienna :)).
Godzinę wyjazd dopasowaliśmy na tyle ile się dało do rytmu dnia Szkraba, czyli w czasie jego dziennej drzemki (im dłużej śpi, tym dłuższy fragment trasy mija w ciszy i spokoju z pięknym widokiem drzemiącego synka...). Może jeszcze lepszą opcją byłby przejazd nocny, ale niestety ta opcja u nas była niemożliwa. Przed wyjazdem zabawa i zabawa by się wybrykał i zmęczył. Po pierwsze będzie dłużej spał, a po drugie nie będzie mu aż tak brakowało ruchu, bo część dziennej dawki energii zużyje :)
Wygodny, bezpieczny, dopasowany do wieku i wagi dziecka fotelik samochodowy! I tu proponuję poczytać, popytać znajomych, obejrzeć filmy z testów, sprawdzić wszelkie możliwe. Wiem, że są też takie rozkładane do drzemki, sama nie mam, więc się nie wypowiem, ale koleżanka wozi dziecko i jest zadowolona. Ważne są też "przydasie", czyli picie, jedzenie, higieniczne sprawy (pieluchy, chusteczki, śliniak/tetra, coś do podłożenia by przebrać itd., itp). Latem i w czasie śniegu przydaje się przesłonka na okno, by słońce nie raziło, podobnie w nocy. Do tego zabawki i głowa pełna pomysłów plus nieograniczone pokłady cierpliwości :) U nas się też sprawdza metoda zwana "mama jedzie z tyłu"... Mimo genialnego kontaktu T. z Bąblem i tak łatwiej mi go uspokoić, stety/niestety.
Zaplanować przerwy i postoje (raczej nie wypadną dokładnie tak jak byśmy chcieli i małe samochody mają jeden z nielicznych plusów w rodzinnych wyjazdach - wcisną się w jedyne wolne miejsce w mieście lub koło sklepu potrzebne na już - przetestowałam z płaczącym/wyjącym M. ;)). Przy długiej trasie nie ma szans by bez zmiany pieluchy, jedzenia czy chwili na rozprostowanie nóg się obyło. Nie i koniec. Lepiej się na to wcześniej nastawić, żeby potem nie pędzić i się nie denerwować, bo czas goni. 
I uwaga teoretycznie oczywista typu: zero latających małych obiektów w samochodzie czy czegoś za dzieckiem, co może na niego spaść. Pamiętajcie, że dzieci tylko pozornie mają krótkie rączki ale daleko nimi sięgają :) czyli np. blokada drzwi i okien z tyłu u malucha.
***
Wpis sponsorowany.

3 komentarze:

  1. Świetnie opisane i jak dla mnie bardzo obrazowo:) Warto taką wiedzę nabyć na przyszłość:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. My również stosujemy metodę "mama jedzie z tyłu", ale średnio się sprawdza, bo ja nie jestem zbyt dobra w takim zabawianiu (zwłaszcza, że jeśli nie patrzę przez okno, na dłuższych trasach dostaję choroby lokomocyjnej). Niestety (stety) mój Mąż jest lepszym kierowcą, więc jego przesiadka do tyłu nie wchodzi w grę. We wrześniu czeka nas 7-8h podróży... Planujemy jechać nocą, ale i tak się obawiam jak będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy artykuł. Zgadzam się z twierdzeniem, że samo usadowienie dziecka na foteliku nie rozwiązuje sprawy jego bezpieczeństwa. Niestety, wielu rodziców najwyraźniej zapomina o tym fakcie, co zdarza mi się widzieć na własne oczy. Wyobraźnia i odpowiedzialność powinny w tym wypadku iść w parze.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...