Te dni będą moimi ulubionymi. Już to
wiem. Dlaczego? Bo Tomek będzie w domu, a to bardzo duża pomoc. Teraz
jeszcze ma tacierzyński, niestety od wtorku wraca do pracy i przede mną
wielki test, zostaję sama z Mikołajem od 6 do 18. Mam możliwość
pojechania do mamy i nie wiem czy z niej skorzystać. Też pracuje, więc w
sumie niby to samo, ale... pracuje blisko, więc jak coś może na chwilę
wpaść i teoretycznie kończy wcześniej. Łatwiej by mi było ze spacerami,
bo to parter, a właściwie nietypowy szeregowiec, więc spokojnie zniosę
wózek. A spacery uwielbiam i ja - bo to wyrwanie sie z domu, świeże
powietrze, jakaś forma aktywności fizycznej - i Synek, bo śpi jak
aniołek :) Za to w nocy będzie chyba gorzej, bo tu mąż robi wszystko
poza karmieniem, czyli to on czuwa, idzie do Małego jak ten zapiszczy,
odbija, przebiera, uspokaja i przynosi mi do karmienia - pełen serwis
jednym słowem. Minusem jest droga, bo trzeba tam dojechać, no i brak T -
nie oszukujmy się będziemy tęsknić, my i on. Tu mam prysznic, tam
wanna, która generalnie jest wielkim plusem, w połogu już niekoniecznie.
Zawsze bym zmieniła środowisko, a u mamy dawno nie byłam. Jestem w
kropce, nie mam pojęcia co robić.
Za to zmiany we mnie nadal mnie
zdumiewają. Szczególnie te, które zaszły w piersiach. Mutacja. Serio.
Żeby wyjść na mróz ubieram się jak na Syberii, a nie w Polsce. Muszę
założyć dwie koszulki, sweterek, golf i dodatkowo otulić biust szalikiem
polarkowym, na to płaszcz i szalik, jeżeli coś pominę, to mi marzną -
szok! No, ale o pokarm dla Dziecka trzeba dbać ;) Uwielbiam Go karmić,
choć nie zawsze. Tzn. po szpitalu miałam strasznie zmacerowane brodawki,
więc karmienie do przyjemnych nie należało, bo bolało, a piersi nie
miały czasu na regenerację. Na szczęście już jest o wiele lepiej, dzięki
smarowaniu witaminą A+E, którą zmywałam przed przystawieniem Bąbla.
Niesamowite jest to, że rośnie dzięki mnie, normalnie mały kochany
pasożyt.
Mam straszny apetyt, jem, jem i jem.
Zgroza. Początkowo to było normalne, bo organizm się domagał składników i
energii do powrotu do zdrowia, produkcji krwi, pokarmu itd., teraz...
teraz potrzebuje mniej, ale ja już się przyzwyczaiłam do zwiększonej
dawki i będę musiała uważać, by nie przytyć. Waga od dwóch tygodni stoi,
więc nie jest źle. Ciekawe od kiedy będę mogła ćwiczyć? Brakuje mi
porannej aktywności czy wieczornych ćwiczeń przy płycie (bollydance,
Carmen Electra, Tamilee). Obym tylko coś wymyśliła i codziennie na
spacer wyszła... W sumie jeżeli nie z wózkiem, to po powrocie Tomka mogę
wyskoczyć na samotny marsz.
Generalnie cieszę się, że jest coraz
lepiej. Od porodu minęło dwa i pół tygodnia, początek był tragiczny, ale
z każdym dniem jest lepiej. Wierzę, że wystarczy uzbroić się w
cierpliwość i będzie jak wcześniej. A może mi się uda i będzie nawet
lepiej? Motywacja jest, więc teraz tylko poczekać na siły i sposobność i
do dzieła :) OK, koniec planowania i wracamy do teraźniejszości -
poprzytulam się do Skrzypka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz