niedziela, 27 lutego 2011

Weekendowo

Te dni będą moimi ulubionymi. Już to wiem. Dlaczego? Bo Tomek będzie w domu, a to bardzo duża pomoc. Teraz jeszcze ma tacierzyński, niestety od wtorku wraca do pracy i przede mną wielki test, zostaję sama z Mikołajem od 6 do 18. Mam możliwość pojechania do mamy i nie wiem czy z niej skorzystać. Też pracuje, więc w sumie niby to samo, ale... pracuje blisko, więc jak coś może na chwilę wpaść i teoretycznie kończy wcześniej. Łatwiej by mi było ze spacerami, bo to parter, a właściwie nietypowy szeregowiec, więc spokojnie zniosę wózek. A spacery uwielbiam i ja - bo to wyrwanie sie z domu, świeże powietrze, jakaś forma aktywności fizycznej - i Synek, bo śpi jak aniołek :) Za to w nocy będzie chyba gorzej, bo tu mąż robi wszystko poza karmieniem, czyli to on czuwa, idzie do Małego jak ten zapiszczy, odbija, przebiera, uspokaja i przynosi mi do karmienia - pełen serwis jednym słowem. Minusem jest droga, bo trzeba tam dojechać, no i brak T - nie oszukujmy się będziemy tęsknić, my i on. Tu mam prysznic, tam wanna, która generalnie jest wielkim plusem, w połogu już niekoniecznie. Zawsze bym zmieniła środowisko, a u mamy dawno nie byłam. Jestem w kropce, nie mam pojęcia co robić.

Za to zmiany we mnie nadal mnie zdumiewają. Szczególnie te, które zaszły w piersiach. Mutacja. Serio. Żeby wyjść na mróz ubieram się jak na Syberii, a nie w Polsce. Muszę założyć dwie koszulki, sweterek, golf i dodatkowo otulić biust szalikiem polarkowym, na to płaszcz i szalik, jeżeli coś pominę, to mi marzną - szok! No, ale o pokarm dla Dziecka trzeba dbać ;) Uwielbiam Go karmić, choć nie zawsze. Tzn. po szpitalu miałam strasznie zmacerowane brodawki, więc karmienie do przyjemnych nie należało, bo bolało, a piersi nie miały czasu na regenerację. Na szczęście już jest o wiele lepiej, dzięki smarowaniu witaminą A+E, którą zmywałam przed przystawieniem Bąbla. Niesamowite jest to, że rośnie dzięki mnie, normalnie mały kochany pasożyt.
Mam straszny apetyt, jem, jem i jem. Zgroza. Początkowo to było normalne, bo organizm się domagał składników i energii do powrotu do zdrowia, produkcji krwi, pokarmu itd., teraz... teraz potrzebuje mniej, ale ja już się przyzwyczaiłam do zwiększonej dawki i będę musiała uważać, by nie przytyć. Waga od dwóch tygodni stoi, więc nie jest źle. Ciekawe od kiedy będę mogła ćwiczyć? Brakuje mi porannej aktywności czy wieczornych ćwiczeń przy płycie (bollydance, Carmen Electra, Tamilee). Obym tylko coś wymyśliła i codziennie na spacer wyszła... W sumie jeżeli nie z wózkiem, to po powrocie Tomka mogę wyskoczyć na samotny marsz.
Generalnie cieszę się, że jest coraz lepiej. Od porodu minęło dwa i pół tygodnia, początek był tragiczny, ale z każdym dniem jest lepiej. Wierzę, że wystarczy uzbroić się w cierpliwość i będzie jak wcześniej. A może mi się uda i będzie nawet lepiej? Motywacja jest, więc teraz tylko poczekać na siły i sposobność i do dzieła :) OK, koniec planowania i wracamy do teraźniejszości - poprzytulam się do Skrzypka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...