środa, 2 kwietnia 2014

Wypadek w przedszkolu

Ostatnio cały czas się coś u nas dzieje i nie mam na nic czasu. Niestety nie są to tylko wizyty na placu zabaw i długie spacery, ale i wypadki. W czwartek kolega w przedszkolu popchnął Mikołaja. Tak niefortunnie, że spadł na stół i rozciął sobie wargę. Dodam ulubiony kolega i największy rozrabiaka w grupie... Panie od razu przyłożyły opatrunek lodowy, położyły go i chyba odrobinę panikowały. Raz do mnie zadzwoniły, a że akurat karmiłam i nie odebrałam, to po chwili jedna z opiekunek była już u nas w domu. Zabrałam Dominika i podeszliśmy po Mikołaja. Leżał z opatrunkiem na łóżeczku, obok niego dwie panie. Reszta dzieci w kółeczku, bo podobno była pogadanka o tym dlaczego nie wolno popychać. Mały się przytulił, ubraliśmy się i do domu. Warga nie wyglądała dobrze, jeszcze trochę krwawiła, ale bez tragedii.

W domu co jakiś czas krwawiła mimo okładów i tak zaczęłam się jej bardziej przyglądać i była na tyle głęboka, że podjechałam do szpitala do chirurga dziecięcego. Okazało się, że potrzebny jest szew, bo inaczej będzie spora blizna i brzydko się zagoi. I tak jak do tego czasu Mikołaj był dzielny, to jak usłyszał coś o szyciu, to trzy osoby go musiały trzymać. I jeszcze sama się źle czułam po antybiotykach i niedoleczonej anginie i pewnie pielęgniarka myślała, że mi słabo na widok krwi dziecka, ehhh. Wyszliśmy z jednym szwem, skierowaniem na kontrolę i oczywiście wielką naklejką dzielnego pacjenta. Po kilku dniach rozcięcie wygląda lepiej i chyba dobrze się goi, ale za to jest piękny siniak na policzku od rogu stołu.
Dzisiaj jedziemy do kontroli. By ktoś przypadkiem nie uraził rany i by się nie otworzyła w piątek też nie poszedł do przedszkola. W weekend cały dzień na dworze praktycznie przy tak pięknej pogodzie. Na szczęście mógł w miarę normalnie jeść tyle, że rozdrobnione trochę, a picie przez słomkę, co potraktował jak atrakcję :)
Gorzej, że odrobinę zachwiało się nasze zaufanie do przedszkola. I nie chodzi o sam wypadek, bo wiem, że się może zdarzyć, a reakcja była w sumie dobra. Chodzi o to popchnięcie przez malucha, który nie pierwszy raz to zrobił, sprawia problemy, a Mikołaj wyjaśnił wczoraj swoje siniaki na nogach tym, że to Rochu go kopie, jak jakąś zabawkę chce. Już kiedyś był problem, bo Mikuś zaczął odpychać nagle Dominika w czasie zabaw, czego wcześniej nie robił i w przedszkolu się okazało, że właśnie od Roszka zaczął przejmować te zachowania. Porozmawialiśmy z nim, była kara i nie oglądał bajek jakiś czas i przeszło. Tylko pytanie czy reakcja na zachowanie jednego dziecka jest odpowiednia? Czy jego rodzice w ogóle wiedzą o problemie? Czy może wiedzą, ale ich synek jest kochany i nie widzą problemu? Nie wiem. Panie nagle zmieniły wersję zdarzeń i Roch nie popchnął specjalnie Mikołaja a przypadkiem... Tak bo przypadkiem podbiegł z drugiej strony sali i w plecy popchnął stojącego chłopca od tak przypadkiem? Może bym uwierzyła, że się zapatrzył gdzieś, ale pierwsza wersja była, że popchnął specjalnie, więc...
Problemem jest też monitoring. W przedszkolu jest, chociaż nie taki z przekazem w czasie rzeczywistym w internecie, a jedynie wewnętrzny do wglądu dyrekcji w razie sytuacji typu wypadek, czy skargi rodziców. I sami nam zaproponowali, że nam pokażą jak całe zajście wyglądało. Mąż się umówił, wziął wolne, poszedł i okazało się nagle, że wyjątkowo zapisu z tego tygodnia nie ma, bo ktoś zapomniał czegoś przełączyć... Więc jest czy nie ma? I na początku się bronili, że to tylko dla dyrekcji, a nie dla rodziców, a gdy mąż wspomniał, że sami proponowali, to że jednak nie ma. I rodzi się pytanie, czy rzeczywiście akurat nie było tego dnia nagrania, czy jest na filmie coś czego nie chcą nam pokazać? Niepotrzebne zamieszanie i wątpliwości.
I tak jak z do tej pory byłam zadowolona, to zaczynam się wahać. W ogóle jakiegoś pecha mamy, bo już po kilku miesiącach zmieniła się nauczycielka, bo jej podejście "nie było zgodne z polityką nauczania przedszkola". Czyli że co? Krzyczała? Biła? A może zwyczajnie jakieś nieporozumienie było? Nikt nic nie wie. Pomoc nauczyciela jest ta sama i Mikołaj ją bardzo lubi, nową panią też. Pod koniec pracy pierwszej było kilka dni, że nie chciał iść, ale jak już go odbierałam to chciał dłużej zostać, więc nie wiem czy to miało jakiś związek z była opiekunką. I nadal chodzi chętnie.

8 komentarzy:

  1. Ja mam tez mieszane uczucia co do instytucji przedszkolnej :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie nie miałam i byłam przez bardzo długi czas zadowolona. Mały miał kontakt z innymi dziećmi, poznawał nowe zabawy, ja miałam więcej czasu itp. Z minusów był koszt i mniej czasu z nim, ale jednak popołudnia, weekendy były i było dobrze.

      Usuń
  2. niestety tak to jest w przedszkolach ... nie uniknie się tego ... Norbert chodzi do przedszkola ze starszymi dziećmi to taka jedna grupa w różnym wieku i niestety najszybciej łapie te złe zachowania starszych kolegów ... Oczywiście i jego najlepszym kolegą jest największy rozrabiaka .... od września czeka nas nowe przedszkole ... zobaczymy jak to będzie ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych urwisach coś jest chyba :) W podstawówce też z największym rozrabiaką siedziałam w ławce i się kolegowałam :) Tylko to był taki pomysłowy łobuz :) My chyba tu zostaniemy, ale jeszcze zobaczymy jak się wszystko rozwinie.

      Usuń
  3. bardzo mi przykro...jak to czytalam,przerazilam sie,ze moj mały tez pojdzie do przedszkola i moze spotka go cos podobnego... szkoda,ze nagrania z monitoringu nie udalo sie zobaczyc,jak to ktos zapomnial wlaczyc,no to maja ten monitoring czy nie,cos tu nie pasuje... mysle,ze ten smarkacz popchnal Mikolaja celowo,sa rozne dzieci tak jak rozni dorosli,ja bym pogadala z jego rodzicami, Twoj synek musial miec zalozony szew,moglo skonczyc sie zle,ja bym pogadala ..wydaje mi sie,ze przedszkole chce zmiesc sprawe pod dywan. byle sie szybko Mikolajkowi zagoilo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ten monitoring jest drażniący. Smarkaczem bym go nie nazywała, bo nawet jak popchnął to jest za mały by zdawać sobie sprawę z konsekwencji i w wieku 3-4 lat, to jednak kwestia wychowania raczej, a nie jego złego charakteru. Bardzo możliwe, że chcą wyciszyć i nie robić afery. M goi się bdb na szczęście.

      Usuń
  4. Wypadek bardzo nieprzyjemny, współczuję. Ja pamiętam, gdy sama byłam w zerówce, dostałam w nos lecącą mydelniczką (z mydłem w środku)... krew się polała. Pamiętam to do dziś. Myślę, że dzieci, nawet jeśli w mniemaniu dorosłych robią coś celowo, naumyślnie, to jednak robią to nie całkiem świadome konsekwencji. Robią coś, by sprawdzić co się stanie w rezultacie. I potem na pewno się tego wstydzą i boją konsekwencji. Więc nawet jeśli ten Roch popchnął Mikołaja "specjalnie", to pewnie zabrakło mu wyobraźni, żeby przewidzieć skutki i nie jest to jego wina, nie jest też przez to złym dzieckiem. Jest tylko dzieckiem. Na pewno potrzebuje większej atencji i więcej tłumaczenia, może swoim zachwaniem odzwierciedla to co dzieje się wokół niego poza przedszkolem?
    Natomiast dziwna sprawa z tym monitoringiem ... w przedszkolu coś kręcą, zmieniają "zeznania"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam jak mnie kolega - syn znajomych rodziców - w ogródku pięścią w nos poczęstował, z bólu aż się przewróciłam, ale wcześniej mu oddałam i zwijaliśmy się razem ;) postawa chrześcijańska jak nic...
      Właśnie tego kręcenia się najbardziej czepiam, bo że dziecko 3-4 letnie nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji to wiem, ale też coś jednak w kierunku uspokojenia go i zapobiegania powinno się robić jednak skoro to nie odosobniony przypadek. Swoją drogą Mikołaj nadal go lubi i się razem bawią. A Roszek się podobno bardzo przestraszył jak zobaczył, że M leży, leci krew, płacze i jeszcze mama po niego przyszła. Tylko nadal popchnięcie a przypadkowe zderzenie to dwie wersje zdarzenia.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...