Dominik rośnie jak na drożdżach. Ukradkiem minęło 11 miesięcy i zbliża się roczek. Włosy coraz dłuższe i mimo podcięcia przeze mnie nadal za długie i takie rozczochrane, więc powoli się szykuję na wizytę u fryzjera, albo zbieram odwagę na samodzielne strzyżenie maszynką, tylko tu efekt może być zaskakujący i daleki od zamierzonego :) Zęby nadal dwa i więcej chyba jeszcze przez jakiś czas nie będzie, czyli idzie w ślady Mikołaja. Coraz więcej potrafi, stawia pierwsze samodzielne kroki. Na razie dwa, trzy, ale się rozpędza i coraz częściej próbuje. Wróżę mu niedługi sukces, a sobie latanie za nim ;) Na szczęście nadal śpi w ciągu dnia - codziennie, raz, ale zawsze. Chodzi spać w okolicach 20, raczej przed, a budzi się koło 6.30-7, więc też tragedii nie ma. Jeżeli ktoś w tym miejscu pomyślał, że śpi bez przerwy to błąd krytyczny, budzi się na mleko jeszcze.
W związku z tymi zmianami, chęcią chodzenia, poznawania, dotykania wszystkiego zmieniła się też forma naszych spacerów. Wprawdzie jeszcze wytrzymuje w wózku na zakupach czy czas dotarcia do placu zabaw przetrwa całkiem spokojnie, ale jak już widzi, że się zbliżamy, to nie ma mocnych. Chce wyjść i się bawić! Co za frajda w samym siedzeniu i oglądaniu innych? Praktycznie codziennie jesteśmy na placu zabaw. Piaskownica to jego nowe królestwo, szczególnie łopatka i niszczenie moich budowli i babek. Najchętniej wychodzi jak jest też Mikołaj z nami. Poza tym odkrył przyjemność huśtania się na zwykłej i takiej podwójnej huśtawce z Bratem. Oczywiście place zabaw nam się zmieniają, bo na każdym jest coś innego, a i mi by się szybko znudziło to samo miejsce. Z Mikołajem przetrwałam tylko dlatego, że było kilka znajomych mam i czas zabaw dzieci, to był czas naszych pogaduszek. Teraz jakoś mało dzieci jest i nie wiem czy to ja w tak dziwnych godzinach chodzę, czy w złe miejsca?
Nawet spacer do lasu już nie jest taki sam, bo przecież "Mamo tam jest mech, igiełki i ja muszę być bliżej, dotknąć, powąchać", a "może to się je"? Jest ciekawie :) Chociaż opcja szybkiego marszu i spalania kalorii odpadła, to za to więcej dźwigam, oczy dookoła głowy i jeszcze umiejętność przewidywania przyszłości poproszę, bo pomysły są przeróżne.
W weekend dość spontanicznie pojechałam z Dominikiem do siostry do Poznania, a mąż został z Mikołajem. Oni rowerami wybrali się do Myślęcinka i na kilka placów zabaw po drodze. My zrobiłyśmy sobie niby babski wieczór, ale w towarzystwie dziecka. Był też spacer. Między innymi w okolicach Areny. Mam przy niej zdjęcie z dzieciństwa, mniej więcej w wieku Dominika byłam, chociaż raczej mniejsza i jednak młodsza, więc i my sobie zrobiliśmy, a co :)
I kolejny raz się przekonałam, że tak do 2 godzin spokojnie mogę z Najmłodszym gdzieś sama jechać, bo pięknie śpi. Tylko muszę w czasie jego drzemki podróżować. I tym razem nie jechał z przodu w swoim małym foteliku, a usiadł z tyłu w Mikołaja i było mu zdecydowanie lepiej i wygodniej. Normalnie jak jeździmy w czwórkę to Maluchy siedzą z tyłu, a Tomek z przodu. Musimy kupić jednak Starszemu fotelik większy już, bo drugiego takiego średniego dla Dominika nie ma już sensu, bo zaraz Mikuś wyrośnie ze swojego. Ten najmniejszy do 13 kg jednak już przymały jest i nie chodzi o kg, bo tu się w przedziale mieścimy (11,5 kg wprawdzie,ale jednak) a o wystawanie główki czyli o bezpieczeństwo.
W niedzielę rano zadzwonił telefon. Bąbel telefonował, bo się stęsknił... za Braciszkiem, nie za mną. I mamy już wracać. Hmm.
I kolejny raz się przekonałam, że tak do 2 godzin spokojnie mogę z Najmłodszym gdzieś sama jechać, bo pięknie śpi. Tylko muszę w czasie jego drzemki podróżować. I tym razem nie jechał z przodu w swoim małym foteliku, a usiadł z tyłu w Mikołaja i było mu zdecydowanie lepiej i wygodniej. Normalnie jak jeździmy w czwórkę to Maluchy siedzą z tyłu, a Tomek z przodu. Musimy kupić jednak Starszemu fotelik większy już, bo drugiego takiego średniego dla Dominika nie ma już sensu, bo zaraz Mikuś wyrośnie ze swojego. Ten najmniejszy do 13 kg jednak już przymały jest i nie chodzi o kg, bo tu się w przedziale mieścimy (11,5 kg wprawdzie,ale jednak) a o wystawanie główki czyli o bezpieczeństwo.
W niedzielę rano zadzwonił telefon. Bąbel telefonował, bo się stęsknił... za Braciszkiem, nie za mną. I mamy już wracać. Hmm.
Z fotelikiem nie ma co zwlekać, bezpieczeństwo jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńZnam pakowanie wszystkiego do ust na spacerach-trawa, patyki, kamyki... Kochane dzieci zapewniają tyle atrakcji. A piaskownica to nr 1.
Właśnie wczoraj fotelik zamówiliśmy, żeby już na święta normalnie jechać.
UsuńNa brak atrakcji rzeczywiście nie można narzekać :)
U nas ze spacerami już jest to samo. W wózku troszkę pojedzie, ale połazić też chce na swoich nóżkach. A do tego czasem rozsiądzie się na ziemi, pięć razy schyli się za patykiem, albo zaprze nóżkami, że chce iść w drugą stronę;)
OdpowiedzUsuńCzyli też się nie nudzisz ;) U nas jest teraz ćwiczenie chodzenia, kilka kroków półprzysiad, stabilizacja i dalej kilka kroków i bam! :) a jaki dumny i uśmiechnięty :) Cudowny!
UsuńPokaż to zdjęcie sprzed lat:)
OdpowiedzUsuńPiasek, plaża, slońce, morze...
Uciekam spać - a siadłam przed komputer, żeby tylko podzękować Ci za informacje o foteliku:)
Mam u mamy w albumie :) Ja też jak czasami na chwilkę usiądę, to godzina zejdzie, a zapomnę nawet po co włączyłam i to już jest nieporozumienie i uzależnienie.
UsuńDlatego nie siadam zbyt czesto, za to telefon prawie cały czas w ręce;)
Usuń