- Mikołaj chciałbyś zobaczyć jak powstają lizaki i zrobić jednego dla siebie?
- Tak!
W sumie nie musiałam
pytać, bo odpowiedź znałam :) Wszystko zaczęło się przypadkiem, w piątek weszłam na chwilę na
facebook i na tablicy pojawiała się informacja Matki Wygodnej, że
mają jeszcze wolne miejsce na niedzielne spotkanie w Poznaniu, które organizuje razem z Matką Nie Wariatką.
W ramach spotkania Poznaj Poznań Lokalnie miały się odbyć warsztaty dla dzieci, potem szaleństwa w Jupi Parku, spotkanie
blogujących mam i przedstawienie oferty lokalnych wydawnictw, m.in.
przewodnika dla dzieci po Poznaniu. Miasto darzę sentymentem, w końcu się
tam urodziłam i jeździłam na podyplomówkę. Daleko nie mamy, bo
samochodem niecałe dwie godziny i tym sposobem spontanicznie i
trochę na wariata postanowiłam pojechać.
Bardzo się cieszę, że
zapadła taka a nie inna decyzja, bo spotkanie było udane. Mikołaj
zadowolony z atrakcji, a ja z poznania dziewczyn, a że nie był to wielki zlot, a kameralne spotkanie 11 mam z dziećmi, to można było spokojnie porozmawiać i skojarzyć daną osobę z prowadzonym blogiem. Pojechaliśmy wszyscy w niedzielę rano. Tomek z Młodszym został na
Malcie, bo tam zaparkowaliśmy, a ja ze Starszym zaczęłam przygodę
od podróży tramwajem. Cudowne, że mając 3 lata nawet kupowanie
biletu, jego kasowanie i trzymanie jest atrakcją :) Szkoda, że
ominęła nas kontrola, bo to też jest coś. Podobnie liczenie
przystanków – podróż była dłuuuga, bo aż do 4 doliczyliśmy
;) Ponieważ dojechaliśmy przed planowanym czasem zbiórki pod Kupca
Poznańskiego, podeszliśmy na Wrocławską 12 do cukierni Słodkie Czary Mary, bo tu miał się odbyć pokaz robienia lizaków w starym stylu i
warsztaty. Już z zewnątrz kuszą słodycze, a w środku półki wypełnione
kolorowymi cukierkami, lizakami (te w kształcie Świnki Peppy, a może to był George? nas podbiły). Spotkaliśmy kilka mam i z nimi
poczekaliśmy na pozostałe.
Pokaz rozpoczął się od
wyjaśnienia z czego składa się karmel. Potem było jego wylanie,
dodanie smaku wiśni, barwników za pomocą strzykawek, kwasku
cytrynowego. Cięcie w celu oddzielenia poszczególnych kolorów.
Czary z rozciąganiem i zmianą barwy, a w końcu formowanie lizaków,
poprzedzone odcięciem kilku cukierków w kształcie poduszeczek do
spróbowania.
Mikołaj nie mógł się doczekać swojej kolejki. Z pierwszym mu trochę pomogłam, potem okazało się, że i mamy mogą ukręcić jednego dla siebie i jeszcze na trzeciego dla braciszka się załapaliśmy, którego Starszy zrobił już samodzielnie. Pani pięknie je zapakowała i podpisała.
Zaopatrzyliśmy się
jeszcze w cukierki "dla Tatusia, żeby mu nie było smutno, że nie ma
lizaka". Podziękowaliśmy i pojechaliśmy do Jupi Parku, o czym już
w kolejnym wpisie.
Mikołaj jeszcze wczoraj
pokazywał w powietrzu jak się robi lizaki. Tłumaczył, że najpierw trzeba zrobić ślimaczka, przycisnąć
go od góry i włożyć patyczek.
Dzisiaj chyba to powtórzymy, ale z plasteliną.
Jeżeli i Wasze maluchy
lubią pomagać w kuchni lub zajadać się słodyczami, to te pokazy
i warsztaty odbywają się systematycznie i zapraszam. Więcej
informacji znajdziecie na stronie www. My już jednego lizaka
zjedliśmy, ale jeszcze dwa czekają. Dlaczego nie kupiłam więcej
cukierków? No nic będę musiała przy następnej wizycie, bo nasze
waniliowo-truskawkowe były pyszne, ale kwasotki mnie kuszą :) W sumie jest sklep internetowy... Hmmm ;) Jeżeli do Poznania macie daleko, to Słodkie Czary Mary są też we Wrocławiu. Zachęcam do poszukania takich miejsc w swojej okolicy, bo warto. Przynajmniej mój Syn uwielbia takie pokazy i jest dumny, że sam coś zrobił, czegoś się nauczył, więc polecam.
Też widziałam jak się robi takie lizaczki ale dzieciaki nie widziały a z chęcią bym im pokazała :-)))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńSuper sa takie spotkania i fajne miejsce!!
Spotkania są super - potwierdzam. Pomijając to, byłam kiedyś w Warszawie na warsztatach organizowanych przez Pampers i też wróciliśmy zadowoleni.
UsuńPokazy - byłam kilka lat temu z mężem na pokazie robienia cukierków na Bornholmie ;) Bardzo podobnie, tylko nie mogliśmy robić sami, no i po angielsku, więc dzieci by wiele nie zrozumiały, chociaż właściwie wszystko było widać.
Do zobaczenia w sobotę :)
Świetne fotki, takie apetyczne! Mamy w Szczecinie podobne miejsce, Eliza była tam na urodzinach- wróciła zachwycona!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się :) Dobrze, że takich miejsc jest coraz więcej.
UsuńPrzyznać muszę, było pysznie ;) do miłego ;)
OdpowiedzUsuńByło, do miłego :)
UsuńWielkie dzięki za udział w spotkaniu :)
OdpowiedzUsuńDzięki za organizację :) I za spotkanie :)
UsuńSuper sprawa. Szkoda, że u mnie w mieście nie ma takiego miejsca :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie ma? W sumie to spore miasto, więc może jednak. O tym w Poznaniu też nie wszyscy wiedzą. Pytałam kilka znajomych i były zdziwione, ale też powstało dopiero w zeszłym roku. Za to w wakacje może do Torunia podskoczymy i zrobimy pierniki ;)
Usuńtez robiliśmy, tylko w katowicach :)
OdpowiedzUsuń